Hockenheim to jedyny tor z tegorocznego terminarza Formuły 1, którego nie zobaczymy w sezonie 2020. Do kalendarza dołączyły rundy w Holandii i Wietnamie, a całkowita liczba wyścigów wzrosła do 22 (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Grand Prix Niemiec było zagrożone już przed rokiem, ale wtedy to o przyszłość weekendu na Hockenheim zawalczył Mercedes. - Ubiegłoroczna akcja była niezwykle spontaniczna. Spotkaliśmy się rano z władzami F1. Byli tam Chase Carey i Sean Bratches. Zapytali nas, czy pomożemy im w tej sytuacji - powiedział Toto Wolff.
Czytaj także: Max Verstappen pewny siebie. To kompletny kierowca
- W pół godziny mieliśmy dogadane szczegóły odnośnie rundy. Nie jest to jednak coś, co zamierzamy powtarzać w przyszłym roku. Myślę, że nie powinniśmy się mieszać w sprawy biznesowe. To Liberty Media powinno decydować, jakie rundy znajdą się w kalendarzu F1 - wyjaśnił szef Mercedesa.
ZOBACZ WIDEO Puchar Ligi Anielskiej. Pięknie trafienie Mateusza Klicha. Leeds United w kolejnej rundzie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Niemiecki producent samochodów wykorzystał tegoroczny wyścig F1 na Hockenheim, by świętować 125-lecie działalności w motorsporcie. Z tej okazji pracownicy Mercedesa ubrani byli w dawne stroje, samochody pomalowano w części na biało - oddając w ten sposób hołd projektowi sprzed lat.
Ekipa Wolffa nie będzie jednak walczyć o przyszłość Grand Prix Niemiec, choć ostatni wyścig na Hockenheim był niezwykle istotny ze względów marketingowych. - Przede wszystkim uważam, że to dobre zjawisko, że tak wiele miejsc jest zainteresowanych goszczeniem u siebie Formuły 1. Organizatorzy F1 mają problem, ale tak naprawdę jest to pozytywny problem - przekazał.
Czytaj także: Alexander Albon największym wygranym sezonu
- Dla nas Grand Prix w Niemczech było bardzo ważne, nie da się ukryć. Daimler AG jest niemiecki. Na wyścig przyjeżdżało wiele osób związanych z firmą i z nami. Nie zmienia to jednak faktu, że nie powinniśmy się mieszać w sprawy Liberty Media. To ich decyzje - zakończył Toto Wolff.