Lando Norris musiał zadowolić się drugim miejscem w GP Japonii. Kierowca McLarena przegrał z Maxem Verstappenem, co z kolei sprawiło, że w klasyfikacji generalnej Formuły 1 mamy dość ciekawą sytuację. Przewaga Brytyjczyka nad Holendrem stopniała do zaledwie jednego punktu.
W wyścigu na Suzuce nie obyło się bez incydentu między nimi. Norris w rozmowie z mediami odniósł się do sytuacji na wyjeździe z alei serwisowej, która miała miejsce na 22. okrążeniu. Pit-stop Verstappena nieco się przedłużył, co próbował wykorzystać jego rywal z McLarena. Brytyjczyk wyjechał tuż obok bolidu Red Bull Racing.
ZOBACZ WIDEO: Dlaczego zawodnicy nie chcą jeździć w sparingach? Pawlicki komentuje
Norris jechał koło w koło obok Verstappena, a gdy wyjazd z alei serwisowej zaczął się zwężać, wylądował na trawie. - Wypchnął mnie - narzekał przez radio Brytyjczyk. - Sam pojechał po trawie - mówił z kolei Holender. Sędziowie przez chwilę zajmowali się sprawą, ale ostatecznie nie przyznali kar za ten incydent.
- Takie są wyścigi. Myślę, że on wciąż był przede mną. Wyjazd z alei serwisowej staje się węższy i Max jest ostatnią osobą, która zostawi ci miejsce w takiej sytuacji. Nie ma tutaj co drążyć - powiedział Norris w Sky Sports, gdy emocje po wyścigu opadły.
Norris utrzymywał się w odległości 1,5 s za Verstappenem i ostatecznie zadowolił się drugim miejscem. Ze względu na to, że obaj kierowcy zjechali do boksów w tym samym momencie, a ich tempo było podobne, Norris uznał, że wyścig był przegrany już po kwalifikacjach, w których zajął drugie miejsce.
- Myślę, że szansę na wygraną straciłem w sobotę. Max pojechał dobry wyścig, bez błędów, a tempo było zbyt podobne, by zrobić coś więcej. Mocno naciskaliśmy w wyścigu i to była niedziela na pełnych obrotach, od startu do mety. Nie wystarczyło to jednak na zwycięstwo. Red Bull był szybki, nie popełnił błędów i Max zasłużył na wygraną - podsumował lider McLarena.