Valtteri Bottas startował do Grand Prix Węgier z drugiej pozycji. W pierwszy zakręt jako lider wjechał Max Verstappen, a tuż za nim walkę o pozycję toczyli Fin i jego kolega z zespołu, Lewis Hamilton. - Byłem na zewnętrznej, więc późno hamowałem. Holender robił to samo. Lekko zblokowałem przednie koła, przez co miałem drobne problemy z prowadzeniem w kolejnym łuku - powiedział Bottas w rozmowie z "Motorsportem".
- Do tego momentu wszystko układało się jednak dobrze. Walczyłem z Hamiltonem, ale nie brakowało miejsca dla nas obu. Lewis rywalizował ostro i zostałem nieco z tyłu. W tym momencie, na dojeździe do czwartego zakrętu, pojawił się Leclerc, który przeciął linię jazdy i uszkodził moje przednie skrzydło - wyjaśnił Fin.
Czytaj także: rewelacyjne pit-stopy Kubicy i Russella
Kierowca Mercedesa był niepocieszony zaistniałą sytuacją. - To przekreśliło cały mój wyścig. Straciłem sporo czasu, bo musiałem zjechać do alei serwisowej. Powróciłem w tłumie kierowców i musiałem ostro walczyć o pozycje, zużywając opony - przekazał z żalem kierowca.
ZOBACZ WIDEO: 2. Bundesliga: Zwariowana druga połowa w meczu Heidenheim - VfB Stuttgart! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Czytaj także: Grand Prix Polski w Budapeszcie
Bottas uważa, że Leclerc pojechał nierozważnie. - Początkowo wydawało mi się, że to ja go nie zauważyłem. Wszystko działo się bardzo szybko. Obejrzałem jednak powtórki ze swojego kokpitu oraz z samochodu Vettela i wyraźnie widać, że Leclerc wykonał zupełnie niepotrzebny ruch. Miał szczęście, że nie został ukarany, bo powinien był stracić jakieś punkty - wyjaśnił zawodnik ekipy Toto Wolffa.
Charles Leclerc nie chciał komentować zdarzenia. - Nie mam zdania. Właściwie nie wiem, co się wydarzyło. Poczułem nieznaczny kontakt, ale nie mam pojęcia jak to wyglądało. Niczego nie widziałem - powiedział Monakijczyk.