W pojeździe brytyjsko-tajskiego zawodnika wystąpił problem z wysokim napięciem. Dotknięcie pojazdu podczas pit-stopu mogło spowodować skrajnie niebezpieczną sytuację. Mechanikom Toro Rosso groziło poważne porażenie prądem. Dlatego zespół zdecydował, że podejmowanie ryzyka jest wykluczone.
Alexander Albon był jednym z pierwszych kierowców, którzy zjechali na wymianę opon. Następnie 23-latek przejechał 39 okrążeń na tym samym ogumieniu. Pojawiła się więc konieczność wykonania pit-stopu, aby utrzymać się w pierwszej dziesiątce. Tak się jednak nie stało.
Czytaj także: Sebastian Vettel przeprosił Maxa Verstappena
Problem, który dopadł brytyjsko-tajskiego kierowcę, nie został jeszcze zidentyfikowany. - Staramy się dojść, co tak naprawdę się stało. Gdy pojawia się zagrożenie porażenia prądem, nie możemy ryzykować. Jedynym sposobem na bezpieczną pracę z samochodem byłoby wyłączenie zapłonu. To jednak strata czasu. Albon musiał więc jechać dalej - powiedział szef projektu F1 Hondy, Toyoharu Tanabe.
Czytaj także: Haas to największy przegrany tego sezonu
- To pierwszy raz, kiedy spotkaliśmy się z takim problemem. Zdecydowaliśmy się na rozwiązanie kompromisowe, a więc dokończenie wyścigu bez ryzyka. Zabawa z wysokim napięciem nie wchodziła w grę. Najważniejsi są ludzie. Mogło dojść do naprawdę poważnego wypadku - zakończył Japończyk.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Niecodzienne wydarzenie w wyścigu kolarskim