Bardzo spodobał mi się opublikowany niedawno na łamach brytyjskiego "Autosportu" wywiad z Romainem Grosjeanem. Punktem wyjścia jego wypowiedzi był jednodniowy trening kartingowy wózkiem biegowym 125ccm, czyli tak zwaną kategorią KZ. Romain twierdził, że jazda zmęczyła go zdecydowanie bardziej niż start w wyścigu Formuły 1 i to zarówno fizycznie jak i psychicznie (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Trzeba cały czas być na limicie, a w F1 przykładowo w Barcelonie poziom wykorzystania bolidu w wyścigu to zazwyczaj jakieś 40-50 proc.. W zasadzie niczego więcej nie trzeba dodawać. Przy tak relaksacyjnej jeździe koncentracja i wysiłek fizyczny po prostu nie są na takim poziomie jakiego można by oczekiwać po F1.
Czytaj także: Mark Hughes broni Roberta Kubicę
Problemem są oczywiście opony, konieczność ich ciągłego oszczędzania, oceniania tempa degradacji i dostosowywania strategii praktycznie przede wszystkim pod opony. No cóż, wieloletni monopol takie właśnie przynosi skutki. Problemem jest również zużycie paliwa, które w podobnym zakresie wpływa na założenia taktyczne.
ZOBACZ WIDEO Kubeł zimnej wody wylany na Roberta Kubicę. Mówi o "mniejszej przyjemności"
Nie wszyscy wiedzą choćby, że w niedawnym Grand Prix Kanady brak podjęcia walki przez Sebastiana Vettela na ostatnich okrążeniach, aby odejść od Lewisa Hamiltona na ponad 5 sekund nie wynikał tylko z załamania psychicznego i skoncentrowania się na krytykowaniu decyzji sędziów, ale taka walka nie była po prostu możliwa ze względu na zbyt niski poziom paliwa.
Brak dotankowania oznacza, że bolidy na początku wyścigu ważą ponad 100 kg więcej niż przed minięciem linii mety. To jak na skromne wyniki wagowe konstrukcji F1 bardzo dużo. Bolid z takim "bagażem" ma zupełnie inne właściwości, a czasy na początku Grand Prix potwierdzają przepaść w stosunku choćby do osiągów podczas kwalifikacji.
W połączeniu z na przykład planowanymi zmianami zasad przyznawania superlicencji (czytaj więcej o tym TUTAJ), a w szczególności możliwościami gromadzenia punktów przez juniorskich kierowców stwarza to uzasadnione obawy o prestiż, a przede wszystkim wyjątkowy poziom sportowy w padoku F1. Coś co zawsze powinno być w F1 kluczowe. Punkty na superlicencję można będzie już niedługo gromadzić nie tylko poprzez rewelacyjne wyniki w juniorskich seriach, ale również np. wykupienie jazd treningowych w F1. Jednym słowem talent może zostać przesunięty na dalszy plan, a punkty będzie można kupić.
Smutne jest to, że Grosjean, aby podzielić się swymi przemyśleniami musi kontaktować się z mediami. Oznacza to, iż nie ma tak naprawdę żadnego dialogu w F1 pomiędzy kierowcami, a stroną ustalającą regulaminy.
Podobne wnioski można wysnuć z wspomnianego już, a wzbudzającego tyle emocji i kontrowersji finału Grand Prix Kanady. Podtrzymuję swoje stanowisko, co do winy Vettela, ale jego furia w parku zamkniętym i wypowiedzi poprzez radio były kompletnie źle ukierunkowane. Vettel nie miał żadnego prawa do podważania decyzji sędziów, która mogła być wyłącznie taka jaka była. To nie oni ponoszą odpowiedzialność za to, iż kierowca, który jako pierwszy przekroczył linię mety nie był zwycięzcą.
Czytaj także: Decyzje sędziów muszą być bardziej zrozumiałe
Sędziowie nie mogli "odpuścić" Vettelowi, ponieważ oznaczałoby to zupełny brak konsekwencji i jasne faworyzowanie. Porównywalny incydent z Maxem Verstappenem podczas ubiegłorocznego Grand Prix Japonii podlegał przecież karze.
Zatem Sebastian – przestań rozpaczać, niech nerwy nie przesłaniają Ci klarownej oceny. Zorganizuj swoich kolegów z padoku, podejmijcie dialog z FIA i Liberty Media. Sędziowie nie są twoimi wrogami, ale jakieś zmiany regulaminowe nie prowadzące z kolei do anarchii są zdecydowanie potrzebne. To jest coraz bardziej dostrzegalne.
Jarosław Wierczuk
Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.