W ostatnich dniach przemysł motoryzacyjny żyje zapowiadanym połączeniem grupy Fiat Chrysler z Renault. Transakcja ma być warta kilkadziesiąt miliardów dolarów. Za jej sprawą powstanie trzeci największy gracz na rynku. Więcej samochodów rocznie produkować będą jedynie Toyota i Volkswagen.
Połączenie grupy Fiat Chrysler z Renault jest ciekawe w kontekście Formuły 1. Włosi posiadają w F1 dwa zespoły - Ferrari oraz Alfę Romeo. Do tego zaopatrują w silniki Haasa. Z kolei Renault oprócz posiadania własnej ekipy dostarcza też jednostki napędowe McLarenowi.
Czytaj także: Jacques Villeneuve ma smutne wnioski nt. F1
Dlatego mogłoby się okazać, że ponad połowa zespołów F1 jest kontrolowana pośrednio przez jednego gracza. Jednak Leo Turrini, włoski dziennikarz, nie przewiduje drastycznych zmian w królowej motorsportu.
ZOBACZ WIDEO: Rajd Dakar przenosi się do Arabii Saudyjskiej. Krzysztof Hołowczyc: Gospodarze nie będą szczędzić grosza
"Ferrari jako firma i zespół F1 nie jest częścią świata grupy Fiat Chrysler. Odpowiednio zabezpieczono jej interesy przy łączeniu się Fiata z Chryslerem" - napisał Turrini na swoim blogu.
Włoch nie ma jednak wątpliwości, że w przypadku połączenia się firm, Ferrari i Renault będą obierać podobną strategię w F1. - To wydaje się logiczne, że Renault będzie teraz koordynować swoje decyzje wspólnie z Ferrari - dodał.
Czytaj także: Russell chce zmian w F1 niczym w MotoGP
Turrini jest też sceptyczny, co do przyszłości Alfy Romeo w F1. Posiadanie aż tylu zespołów przez jednego producenta w F1 może być nieopłacalne marketingowo z punktu widzenia nowo powstającej grupy Fiat Chrysler Renault. Zwłaszcza, że za powrotem Alfy Romeo do stawki stał Sergio Marchionne, nieżyjący już prezydent Fiata i Ferrari.