Za nami sześć wyścigów F1, a Sebastian Vettel nie ma na swoim koncie ani jednego zwycięstwa. Niemiec sam potrafił przyznać, że nie znajduje się w najwyższej formie, bo tegoroczny samochód Ferrari nie daje mu pewności siebie i nie potrafi z niego wycisnąć maksimum.
Dlatego przy okazji Grand Prix Monako pojawiły się plotki, że Vettel może przedwcześnie zakończyć karierę. Jego kontrakt z Ferrari obowiązuje do końca roku 2020, ale 31-latek miałby brać pod uwagę odejście z F1 już po tym sezonie.
Czytaj także: Nie będzie kolejnego blamażu Ferrari
- Vettel potrzebuje, aby w zespole było jak w domu. Musi mieć bardzo luźną atmosferę, pełną relaksu. W tej chwili cierpi w Ferrari i nie może dać z siebie 110 proc. - stwierdził na łamach "La Gazetto dello Sport" Gerhard Berger, były kierowca F1.
ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
Zdaniem Bergera, wpływ na sytuację Vettela ma też rosnąca gwiazda Charlesa Leclerca. - Tak naprawdę mamy powtórkę tego, co działo się w ostatnim sezonie Vettela w Red Bullu, gdy to Ricciardo był w stanie jeździć szybciej od niego - dodał Austriak.
Marzeniem Vettela pozostaje zdobycie tytułu mistrzowskiego z Ferrari, bo chce w ten sposób nawiązać do legendy Michaela Schumachera. Zrealizowanie tego celu będzie jednak bardzo trudne. Zwłaszcza w obliczu świetnej dyspozycji Lewisa Hamiltona.
Czytaj także: Ferrari bez sponsora w dwóch wyścigach
- Lewis ma niesamowite ego. Zanim opuści Mercedesa, będzie chciał wyrównać rekord Schumachera i zdobyć siedem tytułów mistrzowski. To kierowca, który najbardziej przypomina mi Sennę. Vettel jest za to pracusiem, tak jak Schumacher. Jednak w porównaniu do Michaela, nie ma zdolności kierowania zespołem. Nie potrafi swoją osobą wzniecić ognia w pracownikach Ferrari. Zwłaszcza teraz, gdy musi udowadniać, że nadal jest numerem jeden w ekipie - podsumował Berger.