F1: Niki Lauda i James Hunt. Od wrogości do wielkiej przyjaźni

Getty Images /  Bernard Cahier / Na zdjęciu:  James Hunt i Niki Lauda
Getty Images / Bernard Cahier / Na zdjęciu: James Hunt i Niki Lauda

W roku 1976 Niki Lauda i James Hunt byli głównymi rywalami w walce o tytuł. Na późniejszym etapie życia Austriak ratował Brytyjczyka i zaczęła łączyć ich przyjacielska więź. To tylko jeden z dowodów na to, jak wyjątkową postacią w F1 był Lauda.

W tym artykule dowiesz się o:

Sezon 1976 w Formule 1 był niezwykle przewrotny. Niki Lauda, nielubiany przez kolegów z padoku ze względu na swój charakter i szczerą postawę, zmierzał po kolejny tytuł mistrzowski. Aż na torze Nurburgring wydarzył się wypadek, który naznaczał dalsze życie Austriaka oraz jego losy w F1 (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Lauda cudem uniknął śmierci. Doznał oparzeń trzeciego stopnia, po tym jak przez dłuższą chwilę znajdował się w płonącym samochodzie na Nurburgringu. Wykazał się jednak ogromną siłą walki i determinacją, by ledwie po kilku tygodniach i dwóch wyścigach przerwy ponownie usiąść za kierownicą.

- Jeszcze 10 sekund i byłbym martwy - opowiadał po latach Lauda w "The Telepgraph".

ZOBACZ WIDEO: Waldemar Fornalik chwali zawodników Piasta. "Wykreowali się przez swoją ciężką pracę!"

Wypadek Laudy szansą Hunta 

Opuszczenie dwóch Grand Prix otworzyło jednak szansę przed Jamesem Huntem. Brytyjczyk, totalne zaprzeczenie Laudy, słynął z imprezowego stylu życia. Lubił zaglądać do kieliszka, nawet w trakcie weekendu wyścigowego przez jego łóżko przewijał się szereg kobiet. Jednak nieobecność Laudy wykorzystał niemal w stu procentach. Wygrał wyścigi w Niemczech i Holandii, w Austrii był czwarty.

O losach tytułu zadecydował ostatni wyścig w Japonii. Rozgrywany w strugach deszczu. Lauda uznał, że warunki są zbyt niebezpieczne, by dalsza rywalizacja miała sens. Już na samym początku zjechał do alei serwisowej. Za to Hunt dojechał do mety jako trzeci. Dało mu to pierwszy i jedyny w karierze tytuł mistrza świata.

Czytaj także: Williams pożegnał Nikiego Laudę 

- To nie jest tak, że się bałem. Dobrze wiedziałem, że w F1 można mieć wypadek. Przecież na moich oczach ginęli koledzy z toru - odpowiadał Lauda w wywiadzie udzielonym brytyjskiej gazecie.

Lauda i Hunt - jak woda i ogień 

Losy rywalizacji Laudy z Huntem przedstawił film "Wyścig" w reżyserii Rona Howarda. Austriak był mocno zaangażowany w prace nad scenariuszem wspólnie ze scenarzystą Peterem Morganem. Jednak Hollywood zrobiło swoje. Przedstawiło Laudę i Hunta jako głównych wrogów. Nie do końca tak było.

- Byliśmy przyjaciółmi. Znałem go dość dobrze. Już wcześniej zetknęliśmy się w Formule 3. Ciągle na siebie wpadaliśmy w kolejnych seriach, bo to był bardzo konkurencyjny kierowca. Bardzo szybki. Pod wieloma względami byliśmy tacy sami. Szanowałem go za to, co robił na torze. Mógł przejechać dwa centymetry obok twoich kół i nie zrobił nic głupiego - przedstawił Lauda swojego rywala na łamach "The Telegraph".

Czytaj także: Niki Lauda i czerwona czapka 

Lauda jednak nie akceptował pewnych zachowań Hunta. Dlatego między nimi iskrzyło w trakcie weekendu wyścigowego. - Jego życie w pewnym sensie mi się podobało. Sam trochę doświadczyłem podobnych rzeczy. Na pewno byłem bardziej zdyscyplinowany. Jednak nigdy nie piłem przed wyścigiem. Po jego zakończeniu owszem, bo przecież każde Grand Prix mogło być naszym ostatnim - tłumaczył brytyjskim dziennikarzom.

Pomocna dłoń w kierunku Hunta 

Tyle że Hunt się pogubił. Kolejne sezony w F1 były słabsze, aż w roku 1979 zakończył karierę. Nie potrafił sobie jednak poradzić bez ścigania. Dużo pił, stracił wszystkie oszczędności. Zaufał niewłaściwym osobom, bo część zarobionych na torze pieniędzy zainwestował w spółkę, która chwilę później upadła.

Był początek lat 90. i wtedy pomocną dłoń wyciągnął do niego Lauda. - Zadzwoniłem do niego i powiedziałem mu, że przyjeżdżam do Londynu, byśmy się zobaczyli. Przyjechał na rowerze. Miał długie i zapuszczone włosy, brudne ubrania. Zapytałem go czy zwariował. Powiedziałem mu, że umrze, jeśli będzie dalej tak żyć - wspominał po latach Austriak na łamach "Marki".

Czytaj także: Lauda potrafił oszukać śmierć 

To właśnie Lauda, korzystając ze swoich znajomości w padoku F1, załatwił Huntowi pracę w BBC przy komentowaniu wyścigów. - Nie miał pieniędzy, więc obiecałem mu, że dam mu 300 funtów, jeśli się ogarnie. Tak się stało. James wrócił w lepszej formie. Nie pił, zaczął o siebie dbać, komentował wyścigi. Wszyscy byli szczęśliwi z powodu jego powrotu - dodawał Austriak w hiszpańskiej prasie.

Hunt nie cieszył się zbyt długo nowym życiem. Zmarł nagle na atak serca 15 czerwca 1993 roku. - Był trzeźwy od czterech lat i nagle zmarł. Za wcześnie, był za młody. Chciałbym, żeby był tutaj ze mną, żebyśmy razem oglądali ten film. Wtedy byłoby najlepiej - mówił Lauda przy okazji premiery filmu "Wyścig".

Czytaj także: Lekarz Laudy o jego śmierci 

- Nigdy nie zapomnę ludzi, którzy z jakiegoś powodu zajęli szczególne miejsce w moim życiu. Jakaś cząstka Jamesa żyje teraz we mnie - dodawał z kolei na łamach "Marki".

Ta cząstka umarła 20 maja 2019 roku. Niki Lauda zmarł w wieku 70 lat.

Komentarze (1)
avatar
RobertW18
22.05.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
P. Kuczerę ponosi nieco wyobraźnia: "...w trakcie weekendu wyścigowego przez jego łóżko przewijał się szereg kobiet". Prędzej - "w trakcie weekendów". Zwłaszcza jeśli używa się słowa "szereg". Czytaj całość