- To nie będzie kompletny pakiet aktualizacji, ale zyskamy jasny kierunek prac. Będziemy podążać w określoną stronę i na podstawie tego zobaczymy, czy istnieje dla nas jeszcze nadzieja w tym sezonie - powiedział George Russell po ostatnim wyścigu F1 w Baku (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Już wcześniej młody kierowca Williamsa kilkukrotnie zapewniał w rozmowach z dziennikarzami, że zespół szykuje poprawki do modelu FW42, a później prawda wychodziła na jaw i najczęściej odkrywał ją Robert Kubica.
W Barcelonie wszystkie zespoły pokażą coś nowego. Tak jest co roku, bo to pierwszy europejski wyścig w kalendarzu. Zespoły, mające w większości swoją siedzibę w Wielkiej Brytanii, mają ułatwioną logistykę. Wprowadzają też modyfikacje w oparciu o dane zebrane w pierwszych Grand Prix.
ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
Duży i bogatszy może więcej
Bywały sezony, gdy zespoły na Barcelonę szykowały "samochody B", w kompletnie innej specyfikacji niż pierwowzór. Działo się tak w momencie, gdy inżynierowie zdawali sobie sprawę z tego, że popełnili szereg błędów przy konstrukcji maszyny.
To jednak przywilej najbogatszych. Na budowanie kolejnego samochodu mógł sobie pozwolić kilka lat temu Red Bull Racing. Przed rokiem myślał o tym też McLaren, ale za późno odkrył istotę swoich problemów. W efekcie stajnia z Woking całkowicie odpuściła sezon 2018.
W przypadku Williamsa kluczowe są finanse, więc nie ma mowy o stworzeniu całkowicie nowej konstrukcji. Ekipa nie ma nawet zasobów, by przeprowadzić taką akcję w kilka tygodni. Należy bowiem pamiętać, że mamy do czynienia z zespołem, który jako jedyny spóźnił się na testy zimowe w Barcelonie, a następnie nie był w stanie produkować części zapasowych na czas.
Czytaj także: Nie będzie bratobójczej walki w Mercedesie
- Williams w końcu zaczął produkować nowe elementy na czas, bo wcześniej bywało z tym różnie, na co zwłaszcza narzekał Kubica. Kierowcy musieli uważać na każdym krawężniku. To już minęło. Teraz fabryka w końcu może się skupić na produkowaniu poprawek - powiedział Scott Mitchell, dziennikarz "Autosportu".
Każdy ma swoje problemy
Jednak nie tylko Williams przeżywa trudne chwili. Kiepskie nastroje panują też w Haasie, który miał być czwartą siłą F1 w tym roku. Tymczasem tegoroczny model nie potrafi współpracować z oponami, co rodzi szereg problemów i ma wpływ na wyniki Romaina Grosjeana i Kevina Magnussena.
- W Barcelonie wszyscy będą mieć poprawki. Niektórzy wręcz pokażą "samochody B". Klasyfikacja wyścigu może być kompletnie inna. Nam pozostaje mieć nadzieję, że poszliśmy we właściwym kierunku ze zmianami - powiedział na łamach "Autosportu" Grosjean.
Amerykański zespół w Barcelonie ma zaprezentować nowe przednie skrzydło, zmodyfikowaną podłogę oraz wiele innych części. Zmianie ulegną m.in. przednie lusterka.
Dlatego też może się okazać, że inne zespoły ze środka stawki będą w opałach. - Wszystko może się wymieszać. Barcelona może zmienić trend panujący w F1 po czterech wyścigach - ocenił w hiszpańskich mediach Carlos Sainz. Jego McLaren jest w tej chwili na czwartym miejscu w klasyfikacji konstruktorów.
- Powoli widzimy, jakie zespoły ze środka stawki mogą nas pokonać. Musimy być sprytni i przygotować na Barcelonę takie części, które nam pomogą - dodał.
Williams będzie jeszcze dalej?
Czołówka F1 nie zamierza odpuszczać i też przygotowała poprawki na Grand Prix Hiszpanii. Ferrari poświęciło sporo uwagi poprawie mechanicznej przyczepności, bo to główna bolączka modelu SF90, który nie dawał do tej pory kierowcom komfortu w zakrętach.
- Ich samochód jest szybki, więc nie należy oczekiwać, by tych poprawek było mnóstwo. Po prostu muszą lepiej zrozumieć jego zachowanie, znaleźć optymalne ustawienia - ocenił Jake Boxall-Legge, ekspert techniczny "Autosportu".
Czytaj także: Sebastian Vettel krytyczny dla samego siebie
W zimowych testach od stawki odstawał Racing Point, który w ostatniej chwili złożył swój samochód. Opóźnienia wynikały ze zmian właścicielskich, do jakich doszło w ekipie w połowie 2018 roku. W Barcelonie team należący do Lawrence'a Strolla przedstawi niemal nowy samochód i może okazać się wielkim wygranym tej części sezonu.
- Jestem ciekaw, co oni pokażą w Barcelonie. Nie sądzę, aby to był "samochód B". Po prostu to będzie solidny pakiet poprawek. Jako Force India wykorzystywali każdą szansę, mimo niewielkiego budżetu. Teraz mają nowego inwestora i mogą projektować, budować więcej części. Ich pakiet aktualizacji powinien być wspaniały - dodał Mitchell z "Autosportu".
Dlatego przed Williamsem olbrzymie wyzwanie. Strata zespołu do reszty stawki po pierwszych wyścigach jest ogromna i po Grand Prix Hiszpanii może się okazać, że wcale nie zmalała. Mimo wprowadzonych poprawek. - Chcę wierzyć, że zespół dotarł do punktu, w którym może myśleć i pracować nad tym, jak uczynić ten samochód szybszym, że nie musi już poświęcać uwagi na to, aby był zgodny z przepisami - ocenił Mitchell.
- To będzie długa droga podróż. Początek punktu zwrotnego. Williams będzie musiał ocenić opcje, jakie ma do dyspozycji. Zwłaszcza pod kątem roku 2020. Zobaczymy małą ewolucję modelu FW42 z myślą o kolejnym sezonie, bo ten został już stracony - podsumował ekspert "Autosportu".
Słowa Brytyjczyka nie są żadnym zaskoczeniem. W świecie F1 panuje bowiem przekonanie, że Williams tak naprawdę już odpuścił obecny sezon, bo zespół zdał sobie sprawę, że w żaden sposób nie nadgoni straty do rywali (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Czy SF to już tylko translator widzimisię i błędy Pana piszącego?