W zeszłym roku Mattia Binotto był dyrektorem technicznym Ferrari. Włoch popadł jednak w konflikt z szefem zespołu Maurizio Arrivabene, co ostatecznie doprowadziło do zmian na najwyższym szczeblu. Arrivabene został zwolniony, a Binotto otrzymał awans.
Stajnia z Maranello nie poszukała nowego dyrektora technicznego, więc Binotto piastuje oba najważniejsze stanowiska w firmie. Oznacza to dla niego ogrom pracy, a sytuacja Ferrari nie jest łatwa, bo ekipa nie wygrał ani jednego z trzech dotychczasowych wyścigów F1.
Czytaj także: Kibice oczekują prawdy o kulisach F1
- W Red Bullu masz geniusza technicznego w postaci Adriana Neweya, zdolnego szefa Christiana Hornera i doradcę w postaci Helmuta Marko. W Mercedesie jest utalentowany Toto Wolff, który może liczyć na eksperta od silników Andy'ego Cowella. Do tego jest Niki Lauda, który akurat w tej chwili wraca do zdrowia - wylicza na łamach "Motorsportu" Gerhard Berger, były kierowca włoskiego zespołu.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk o dramatycznym wypadku Kubicy: W głowie kołatały się najgorsze myśli
Austriak jest zdania, że Binotto w ciągu najbliższych miesięcy może być przytłoczony pracą, co odbije się negatywnie na wynikach w F1. - W Ferrari jest tylko Binotto. Nie wiem czy to wystarczy. To świetny ekspert od spraw technicznych. Nie może poświęcać zbyt wiele czasu na gierki polityczne. Bo zabraknie mu czasu na tematy, w których jest dobry - dodaje Berger.
Były kierowca doskonale pamięta jak funkcjonowało Ferrari w F1 pod koniec lat 90., gdy Michael Schumacher zaczynał wyciągać zespół z długoletniego kryzysu. Niemiecki kierowca miał wówczas wsparcie Jeana Todta, Rossa Brawna i Rory'ego Byrne'a.
Czytaj także: McLaren przeciwieństwem Williamsa
- Jedną z mocnych stron Schumachera było to, że wiedział jak maksymalnie wykorzystać talenty ludzi. Gdy odchodził do Ferrari, powiedział wprost Brawnowi i Byrne'owi, że idą razem z nim. W tym miał przewagę nad Vettelem. I znów, możemy to porównać do obecnej sytuacji. Rory i Ross byli geniuszami od techniki, Jean zajmował się polityką i przepisami. Nie wiem, kto teraz zajmie się tymi kwestiami w Ferrari. Jeśli to wszystko spadnie na barki Binotto, będzie to dla niego zbyt wiele - podsumowuje Berger.