Wyniki najmłodszych kierowców napawają optymizmem. Każdy z tegorocznych debiutantów pozostawił po sobie dobre wrażenie, mimo że żaden z nich nie zapisał na swoim koncie punktów. Warto jednak zauważyć, że młodzi zawodnicy nie popełniali rażących błędów i nie stwarzali niebezpiecznych sytuacji na torze.
Jak równy z równym
Najbliżej pierwszej dziesiątki był najmłodszy kierowca w stawce, Lando Norris. Brytyjczyk jako jedyny z "pierwszoroczniaków" pokonał swojego zespołowego kolegę. 19-latek był dużo szybszy od Carlosa Sainza w kwalifikacjach, a w niedzielę jechał zdecydowanie przed Hiszpanem, jeszcze zanim w samochodzie 24-latka doszło do awarii.
Norris po wyścigu przyznał otwarcie, że czuje się rozczarowany tym, że nie udało mu się zdobyć punktów. - Nie jestem tak zadowolony, jak w sobotę - powiedział.
Czytaj także: Hamilton nadal obawia się Ferrari
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Orlen już wiele lat temu chciał kupić miejsce dla Kubicy w F1
- Miałem naprawdę dobrze przygotowany samochód i tylko z powodu swoich błędów nie udało mi się dojechać w pierwszej dziesiątce. W sumie cieszę się, że debiut mam już za sobą, bo byłem trochę poddenerwowany. Targają mną bardzo mieszane uczucia - wyjaśnił kierowca McLarena.
Norris powinien być jednak zadowolony. Pokonanie partnera z ekipy i 12. miejsce w końcowej klasyfikacji, to bardzo dobry rezultat jak na pierwszy start w królowej motorsportu. Brytyjczyk potwierdził swój talent.
Młodzież trzyma poziom
Niełatwy wyścig mają za sobą także Alexander Albon i Antonio Giovinazzi. Brytyjsko-tajski kierowca był wprawdzie gorszy od kolegi z zespołu, Daniiła Kwiata, ale nie odstawał od reszty stawki F1. Albon jest nie tylko debiutantem, ale także zawodnikiem, który ma na swoim koncie zdecydowanie najmniej kilometrów za sterami samochodu Formuły 1. Tymczasem 22-latek walczył z rywalami jak równy z równym.
Giovinazzi miał za to w trakcie wyścigu problemy ze swoim bolidem. Włoch już na pierwszym okrążeniu uszkodził podłogę oraz przednie skrzydło i do końca rywalizacji męczył się nie tylko z przeciwnikami, ale także z własnym autem. Mimo to, pozostawił po sobie dobre wrażenie.
- To było dla mnie wyzwanie, aby dojechać do końca. W czasie pit-stopu próbowaliśmy nieco zażegnać problem, ale nie udało się wszystkiego naprawić - powiedział.
Ostatecznie Giovinazzi dojechał do mety na 15. pozycji, tuż za Alexandrem Albonem. Stoczył jednak sporo ciekawych pojedynków w trakcie wyścigu i z pewnością nie można powiedzieć, że był na torze niewidoczny. Wręcz przeciwnie, spowodował sporo zamieszania.
Czytaj także: włoska prasa nie pozostawia suchej nitki na Vettelu
Samotność Russella
W najtrudniejszej sytuacji jest partner Roberta Kubicy, George Russell. Brytyjczyk przez cały dystans poruszał się po torze zupełnie sam, jadąc własny wyścig. Nie był w stanie rywalizować z przeciwnikami, ponieważ samochód Williamsa pozostawia wiele do życzenia. To wielkie wyzwanie dla psychiki młodego kierowcy, który w niższych kategoriach zawsze walczył o czołowe lokaty.
Teraz przed nim lekcja pokory. Jego rówieśnicy walczą, nawet o punkty, tymczasem on dojechał do mety ze stratą dwóch okrążeń do zwycięzcy. Czas pokaże, jak aktualna sytuacja wpłynie na psychikę i charakter utalentowanego Brytyjczyka.