Pierwszy wyścig sezonu zdecydowanie nie należał do kierowców ekipy z Maranello. Sebastian Vettel nie był w stanie nawet przez moment rywalizować z zawodnikami Mercedesa, a pod koniec wyścigu jedynie team orders uchroniły go przed wyprzedzeniem przez Charlesa Leclerca.
Zadowolony ze swojego rezultatu nie jest również Lewis Hamilton, który na mecie stracił prawie 21 sekund do Valtteriego Bottasa. Nie zmienia to faktu, że ekipa Toto Wolffa jest póki co w zdecydowanie lepszej sytuacji jak Ferrari. - Z naszych wcześniejszych analiz wynikało, że to nasi rywale są z przodu - powiedział Brytyjczyk.
Czytaj także: Bottas pokazał charakter. Nie będzie grzecznym chłopcem
- Oczywiście w weekend tak nie było. Nie mam pojęcia, dlaczego pojechali tak jak pojechali. Nie powiedziałbym, że zrobiliśmy coś niezwykłego. Zrobiliśmy to co do nas należało. Zespół wykonał w Australii kawał dobrej roboty. Nie wiem, w czym tkwił problem Ferrari w Melbourne, ale z pewnością wrócą silni, a my musimy na nich uważać - wyjaśnił 34-latek.
Czytaj także: Haas znalazł przyczynę dramatu Grosjeana
Na Vettela już spłynęła pierwsza fala krytyki. Niemiec znany jest ze słabej odporności na sytuacje stresowe. Kiepski występ w inauguracyjnym wyścigu może wpłynąć na jego postawę w pierwszej części sezonu. 31-latek narzekał też na samochód, który nie pozwolił mu na nawiązanie równorzędnej walki z rywalami.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Szanse Roberta Kubicy w zespole Williamsa? Musimy zejść na ziemię