F1: serial Netfliksa pokazuje prawdę. "Stworzenie kiepskiego filmu nie ma sensu"

Getty Images / Mark Thompson / Na zdjęciu: wypadek podczas Grand Prix Belgii
Getty Images / Mark Thompson / Na zdjęciu: wypadek podczas Grand Prix Belgii

- Jeśli mieliśmy coś robić, to musiało to być prawdziwe - opowiada Gunther Steiner, szef Haasa, o serialu "Drive to survive". W piątek miał on swoją premierę na platformie Netflix.

W tym artykule dowiesz się o:

W piątkowy poranek do sieci trafił serial dokumentalny o Formule 1 "Drive to survive", który został stworzony w ramach współpracy pomiędzy królową motorsportu a Netfliksem.

W wielu scenach pojawia się Gunther Steiner. Haas nie miał bowiem żadnych zastrzeżeń do pracy operatorów w boksach, również w trakcie wyścigów. Brakuje za to Mercedesa i Ferrari. Wspomniane zespoły jako jedyne nie chciały obecności dodatkowych kamer w trakcie weekendów wyścigowych i odmówiły udziału w projekcie.

Haas nie chce powtórzyć błędów sprzed roku. Czytaj więcej!

- Jeśli mieliśmy coś robić, to musiało to być prawdziwe. W przeciwnym razie, po co w ogóle powstawałby ten serial? Myślę, że producenci tego dokumentu to doświadczone osoby, bardzo dobre w swoim fachu. Od razu wiedzieli czego chcą. Chcieli prawdy i wiedzieli jak wydobyć ją z człowieka - powiedział szef Haasa.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 102. Maciej Wisławski: Z Hołowczycem byliśmy jak ogień i woda. To był idealny duet

Miniony rok dla Haasa był pełen frustracji, zwłaszcza po kolejnych wypadkach Romaina Grosjeana, który niemal do połowy sezonu nie miał punktów na swoim koncie. Dlatego w "Drive to survive" można zobaczyć wiele scen bolesnych dla Francuza.

- Stworzenie kiepskiego filmu nie ma sensu. Dlatego dobrze, że producenci robili wszystko, by wycisnąć z nas prawdę. Dla mnie praca z nimi była niczym pomaganie F1. Jeśli ludzie to zobaczą, możemy poszerzyć grono naszych fanów. Na tym nam zależy - dodał Steiner.

Włoch podkreślił jednak, że nie pozwolił swojej 10-letniej córce oglądać serialu bez jego zgody. W kilku scenach Steiner używa bowiem niecenzuralnych słów. - Miałbym problemy, bo dbam o to, by nie mówiła brzydko, a potem okazałoby się, że tatuś wypowiada je w telewizji - zażartował szef Haasa.

Krytyczna opinia na temat Roberta Kubicy. Czytaj więcej!

Otwarty na pracę operatorów był też Daniel Ricciardo. Producenci "Drive to survive" odwiedzili australijskiego kierowcę w jego rodzinnym domu w Perth. Wizytowali też jego mieszkanie w Monako. - Zawsze zachowywali odpowiednie standardy. Nie naciskali na mnie. Wszystko odbywało się na naszych warunkach, co było czymś dobrym - zauważył kierowca Renault.

29-latek wierzy w to, że serial pomoże F1 w pozyskaniu nowych kibiców. Zwłaszcza, że Netflix może się pochwalić bazą liczącą 139 mln abonentów. - Ten serial to będzie coś fajnego nie tylko dla mnie, ale dla całej F1. Ktoś z małego miasteczka na drugim końcu świata może to zobaczyć i zrozumieć nasz sport - dodał Ricciardo.

Źródło artykułu: