Organizatorzy Grand Prix Meksyku nie dopełnili formalności, a ich runda jest bliska wypadnięcia z oficjalnego kalendarza F1. Negocjacje w sprawie nowych kontraktów prowadzą w tej chwili obiekty w Wielkiej Brytanii, Włoszech, Niemczech i Hiszpanii. Chase Carey przekonuje jednak, że rewolucji nie będzie. - Nie dzieje się nic niezwykłego - powiedział.
- Późne finalizowanie umów to nic nadzwyczajnego. W ubiegłym roku mieliśmy kilka renegocjacji, podobnie jest w tym. Każdy przypadek jest inny, ciężko generalizować. Proces trwa. Regularnie mamy kilka poważnych rozmów kontraktowych do wykonania - wyjaśnił szef F1.
Mercedes nie boi się Ferrari. Czytaj więcej!
Mówi się, że obiekty Hockenheim, Silverstone i Monza mają spore problemy z uzbieraniem niezbędnego budżetu. Liberty Media ma konkretne oczekiwania. Nie wiadomo, czy legendarne tory będą w stanie je spełnić. Chase Carey nie wyklucza jednak innych destynacji. - Mamy pewne alternatywy - zaznaczył.
ZOBACZ WIDEO: Maciej Wisławski: Robert Kubica to dla mnie "nadczłowiek". Kierowca totalny!
Vettel numerem jeden w Ferrari. Czytaj więcej!
- Zajmujemy się Formułą 1 już kilka lat i myślę, że nieźle nam to wychodzi. W związku z tym czuje się komfortowo w negocjacjach. Jest pole manewru. Są miejsca na świecie, które chciałyby organizować wyścigi. Nie mam na myśli tylko nowych rynków, ale także sprawdzone. Czas pokaże - zakończył.
Wydaje się jednak, że zmiany są nieuniknione. W roku 2020 w królowej motorsportu po raz pierwszy w kalendarzu pojawi się Grand Prix Wietnamu. Blisko powrotu do F1 jest też Holandia. Biorąc pod uwagę sprzeciw kierowców i zespołów w kwestii wydłużania mistrzostw o kolejne rundy, ktoś będzie musiał się pożegnać z elitarnym cyklem.