Pod koniec lat 80. Paddy Lowe pojawił się w Williamsie i w ten sposób rozpoczęła się jego przygoda z Formułą 1. Od tego momentu Brytyjczyk zwiedził szereg zespołów, odnosił zwycięstwa z McLarenem czy Mercedesem, ale nie zmieniła się jedna rzecz. Królowa motorsportu pozostaje bardzo skomplikowanym sportem, w którym wiele zależy od skonstruowanego samochodu.
Lowe z sentymentem wspomina jednak dawne czasy, kiedy to każdy zespół dysponował mniejszym sztabem inżynierów, a pojazdy nie powstawały w wyspecjalizowanych fabrykach.
- Kiedyś ograniczała nas tylko wyobraźnia. Moje pierwsze lata w Formule 1 określam jako "dziki zachód". Realia były takie, że o poranku pod prysznicem mogłeś coś wymyślić. Dajmy na to kontrolę trakcji czy wspomaganie kierowcy, a wprowadzenie takiego mechanizmu nie było zabronione przepisami. Dlatego konstruowałeś taką rzecz - powiedział Lowe.
Dyrektor techniczny Williamsa nie ukrywa jednak, że w latach 80. i 90. zespoły nie funkcjonowały tak sprawnie, co powodowało, że proces konstruowania nowinek technicznych wydłużał się. - Nie dysponowaliśmy takimi środkami, aby szybko i łatwo dostarczyć coś działającego. To był ekscytujący czas, ale też trzeba przyznać, że nie zawsze pracowaliśmy dobrze. Byłem sfrustrowany, gdy coś nam nie wychodziło - dodał Brytyjczyk.
Lowe narzeka na to, że obecnie przepisy w F1 są na tyle rozbudowane, że nie pozwalają inżynierom wykazać się wiedzą i zdolnościami. - Z drugiej strony, jeśli znajdziesz jakąś lukę w przepisach, to możesz z niej skorzystać i w kilka dni opracować jakąś nowinkę i dać zespołowi szansę - ocenił dyrektor Williamsa.
ZOBACZ WIDEO: Kubica popełnił duży błąd? Włodzimierz Zientarski: Wszyscy na tym ucierpieli