W tym tygodniu Haas złożył protest w sprawie Racing Point Force India. Amerykanie zaskarżyli legalność samochodu ekipy należącej do ekipy Lawrence'a Strolla, bo ich zdaniem kopiuje on rozwiązania opracowane przez poprzednich właścicieli stajni z Silverstone. Tymczasem regulamin Formuły 1 jasno wskazuje, że zespół musi posiadać 100 proc. do stosowanych przez siebie konstrukcji.
Sędziowie zajmowali się tematem przez dwa dni i ostatecznie odrzucili protest. FIA uznała, że zespół Force India, którego mienie przejął Stroll podczas przerwy wakacyjnej, nie rywalizuje już w F1. Dlatego nie ma mowy o skopiowaniu rozwiązań innego teamu.
W uzasadnieniu decyzji stewardów czytamy, że "nie ma przepisów, które wskazywałoby na to, że części w samochodzie nie mogą pochodzić od byłego lub wykluczonego z F1 zespołu". FIA przypomniała, że Force India zostało wykluczone z mistrzostw 16 sierpnia, kiedy to jego aktywa zostały sprzedane, a to umożliwiło stworzenie nowego podmiotu, czyli Racing Point Force India.
Wprawdzie protest Haasa dotyczył kwestii sportowych i konstrukcji samochodu, to tak naprawdę był to element walki o pieniądze. Zespół Strolla, jako że kontynuuje działalność poprzednika, chce otrzymywać premie finansowe z praw komercyjnych. Tymczasem Haas wskazuje na przepisy, które mówią, że nowe podmioty muszą najpierw ukończyć dwa sezony F1 w czołowej dziesiątce klasyfikacji konstruktorów, zanim zaczną otrzymywać nagrody.
ZOBACZ WIDEO: Gąsiorowski ostrzega: Myślenie, że Kubica wsiądzie do bolidu i wskoczy na podium to błąd