F1 wyciąga wnioski ze skandalu w Kanadzie. "Musimy pomyśleć o czymś lepszym"

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: samochody F1 w pit-lane
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: samochody F1 w pit-lane

Wyścig o Grand Prix Kanady zakończył się skandalem, po tym jak zbyt wcześnie pokazano kierowcom szachownicę oznaczającą koniec rywalizacji. Dlatego F1 rozważa wprowadzenie nowego systemu.

W tym artykule dowiesz się o:

Modelka Winnie Harlow pokazała w Montrealu szachownicę w momencie, gdy kierowcy pokonali dopiero 69. okrążenie. Kanadyjka zastosowała się do polecenia osón funkcyjnych, które w tej sytuacji popełniły błąd. W efekcie F1 postanowiła zweryfikować wyniki wyścigu o Grand Prix Kanady. Za oficjalne uznano rezultaty z momentu, gdy Harlow wywiesiła flagę, choć zawodnicy później przejechali jeszcze dwa "kółka".

Zamieszanie z flagą nie jest niczym nowym. Do podobnego błędu jak w Kanadzie doszło przed kilkoma laty w Chinach. Z kolei w Brazylii Pele zagapił się i zaczął machać szachownicą zbyt późno. W efekcie nie zobaczył jej zwycięzca wyścigu.

Dlatego szefowie F1 biorą pod uwagę zmienienie wieloletniej tradycji. - Myślę, że powinniśmy pomyśleć nad lepszym sposobem ogłaszania końca wyścigu. Flaga z szachownicą to część tradycji, ale jak widzieliśmy, doprowadza do takich sytuacji, w których można się pomylić. Rozwiązanie jest proste. Można by wprowadzić ogromny wyświetlacz nad linią mety. Pokazywałby on szachownicę w odpowiednim momencie - twierdzi Charlie Whiting, dyrektor wyścigowy F1.

Zdaniem Brytyjczyka, taki pomysł wymaga jednak analizy. - Jeśli chcemy, aby to był proces automatyczny, to musimy to dokładnie przemyśleć. Kiedy miałby się włączać, w jaki sposób. Nie jest to takie proste jak się wydaje. Trzeba byłoby poświęcić temu trochę uwagi. Musimy jednak dojść do takiej sytuacji, w której kierowcy patrzą na flagę na wyświetlaczu i jeśli jej nie widzą, to znaczy, że wyścig nie dobiegł końca - dodał Whiting.

Równocześnie dyrektor wyścigowy F1 nie wini za ostatnie zamieszanie Winnie Harlow. Jego zdaniem, celebryci nadal są potrzebni królowej motorsportu. - Celebryci nie są winni w takich sytuacjach. Nie sądzę, abyśmy musieli brać pod uwagę rezygnację z ich usług. Być może będziemy musieli przeanalizować sytuację, sprawdzić ilość osób jaka się pojawia na ceremonii kończącej wyścig. Bo wiemy jak to wygląda. Widać to na polach startowych. Ktoś otrzymuje zaproszenie, a potem bierze ze sobą znajomych i robi się ciasno - podsumował Whiting.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Boniek wskazał polską gwiazdę MŚ. Ekspert ma wątpliwości: "nie spodziewałbym się fajerwerków"

Komentarze (0)