Początek nowego sezonu Formuły 1 nie układa się po myśli Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk musiał przełknąć gorzką pigułkę w postaci przegranych wyścigów w Australii i Bahrajnie, gdzie lepszy od niego był Sebastian Vettel. 33-latek miał dojść do głosu w Chinach, bo tamtejszy tor od lat sprzyjał samochodom Mercedesa.
Tymczasem w ubiegły weekend Hamilton przeżył kolejne rozczarowanie. W kwalifikacjach znacznie lepszym tempem dysponował duet z Ferrari. Z kolei w wyścigu aktualny mistrz świata nie był wystarczająco szybki, by walczyć o wygraną. Nie pomogły mu też błędy taktyczne zespołu, który nie zdecydował się na założenie u niego nowego kompletu opon podczas neutralizacji.
- Lewis nie jest w formie, ale zawsze przytrafiały mu się takie fazy. Jeśli nie ma wystarczającej pewności siebie, to zaczyna za dużo myśleć i popełnia błędy. Jestem ciekaw, czy zdoła wrócić do najwyższej dyspozycji na wyścig w Baku - powiedział Nico Rosberg, były kolega Hamiltona z Mercedesa.
Hamiltona może cieszyć fakt, że pomimo słabego występu w Chinach, odrobił on część strat do Vettela. Niemiecki kierowca stracił na kolizji z Maxem Verstappenem i ostatecznie dojechał do mety na ósmej pozycji. Tym samym w klasyfikacji generalnej dzieli ich tylko dziewięć punktów.
33-latka martwić może jednak nagły wzrost formy Valtteriego Bottasa. Fin w Bahrajnie pojawił się na mecie przed swoim kolegą z zespołu. Podobnie było w niedzielę w Chinach. Tym samym 28-latek zasygnalizował, że zamierza w tym roku walczyć o tytuł mistrzowski. Bottas nie stoi na straconej pozycji, bo jego strata do Hamiltona wynosi ledwie pięć "oczek".
- To mój cel. I to się nie zmieni. Aby to osiągnąć, muszę wygrywać z Hamiltonem. Wierzę w siebie. Dlatego walka o tytuł mistrzowski to mój zamiar - stwierdził Fin.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: To czas w moim życiu, w którym jestem szczęśliwy