Trzeba pamiętać, że skutki wypadku były naprawdę wyjątkowo poważne. Prawa ręka, medycznie była w zasadzie przeznaczona do amputacji. To genialne starania lekarzy i ogromna determinacja Roberta sprawiły, że comeback chociażby w postaci testów był możliwy. To z jednej strony świadczy o wyjątkowym standingu, którym cieszy się Robert w świecie F1. Pomijam tu całkowicie stronę medialną, czy popularność wśród polskich kibiców. To jest sprawa oczywista. Chodzi mi wyłącznie o odbiór Kubicy przez pryzmat wąskiego grona topowych inżynierów, kierowców czy szefów teamów F1.
Wedle tak sformułowanej grupy opiniującej Robert jest kierowcą wyjątkowym i to nie tylko na tle aktualnych zawodników F1. Po drugie te kilka lat przerwy, przy ciągle rozwijającej się technologii to przepaść. To, że do testów doszło, oraz, że jak dotąd ich wynik jest bardzo obiecujący, potwierdza tylko ten wewnątrz sportowy standing Kubicy. To jest sukces sam w sobie i coś co kilka lat temu było po prostu nierealistyczne. Seria Le Mans - OK, DTM - OK, ale F1 wydawała się w sytuacji Roberta zwykłą abstrakcją.
Ten bardzo pozytywny rezultat ostatnich testów sprowokował kolejne znaki zapytania. Różnica bowiem pomiędzy bolidem 2012, a tegoroczną konstrukcją jest szczególna. To nie jest efekt zwykłego rozwoju technologicznego, ale zdecydowanie największej zmiany regulaminowej od lat. Całkowicie zmieniona aerodynamika, zupełnie inne wymiary, zdecydowanie większe opony, mocniejsza jednostka napędowa oznaczają po prostu najszybszą Formułę 1 wszech czasów.
Oczywiście nie brakuje krytyków twierdzących, że w celu promocji spektaklu ze szczególnym naciskiem na rywalizację i wyprzedzanie powinna zostać zwiększona przyczepność mechaniczna, a wręcz ograniczona aerodynamika. To poniekąd prawda, która jednak nie zmienia faktu, że aktualne samochody są o kilka sekund na okrążenie szybsze od zeszłorocznych, a te kilka sekund to właśnie wspomniana przepaść. Co szczególnie ważne w kontekście Kubicy, to zdecydowanie większe obciążenie fizyczne.
ZOBACZ WIDEO Kuba Przygoński: wiele się nauczyłem na Rajdzie Polski
Wątpliwości dotyczą przede wszystkim bardzo szybkich i długich zakrętów np. sekwencja "S" na Suzuce, czy Pouhon w Spa jak i szczególnie wolnych łuków o bardzo ciasnym promieniu skrętu jakich dużo chociażby w Monako. W tym wypadku chodzi po prostu o zakres ruchów. Jednak jest jeszcze jedno, kluczowe pytanie na które najbliższy test powinien odpowiedzieć. To pytanie o dystans. Zupełnie czym innym jest nawet całodzienny test, ale składający się z krótkich interwałów, a jazda non stop w wymiarze pełnego dystansu wyścigowego.
Do wymogów fizycznych dochodzi oczywiście aspekt strategiczny. Rynek kierowców to specyficzny rynek. Renault w pierwszej części sezonu miało poważne wątpliwości wobec swojego kierowcy - Jolyona Palmera. Wątpliwości na tyle poważne, iż regularnie wydostawały się na zewnątrz, co nie jest przecież częste. Był etap, w którym zerwanie kontraktu w trakcie sezonu stanowiło wizję całkiem realną. To oczywiście bardzo dobre wiadomości dla szans wyścigowych Kubicy tyle tylko, że... Renault ostatnio całkowicie się wycofało z tej retoryki. Coś musiało się stać i nie była to raczej nagła metamorfoza jeździecka Palmera. Polityka, polityka, polityka.
Tak więc Robert stawia sobie sam poprzeczkę ekstremalnie wysoko. W tej swojej konsekwencji od czasu wypadku doszedł już i tak bardzo daleko. Czy postawi kropkę nad "i"? Chciałbym żeby tak się stało. Jego wyjątkowa szybkość jest oczywista. Jego kunszt jeździecki to materiał na mistrza świata - tak przed wypadkiem jak i po. Kubica już to udowodnił i jestem przekonany, że w nowym samochodzie tylko to potwierdzi. Co więcej, jestem przekonany, że w 90 procent sytuacji w skali sezonu Robert byłby więcej niż konkurencyjny. Wątpliwości, które ma szefostwo teamu to te pozostałe 10 procent. Mam nadzieję, że najbliższy test je rozwieje.