Francuz obrócił się na torze na dojeździe do pierwszej szykany, a po najechaniu na wysokie krawężniki spowalniające jego bolid wzbił się w powietrze, po czym spadł na trawę. Włoska stajnia nie była do końca pewna przyczyn incydentu, ale po jego dokładniejszej analizie jednoznacznie wykluczyła, że winny był temu błąd kierowcy.
- Po wyścigu udało się nam ustalić, że doszło do awarii tylnego zawieszenia. Koniec końców, to jedna z tych rzeczy, jakie zdarzają się w wyścigach – możemy przeczytać w oświadczeniu wystosowanym przed Toro Rosso. Ten sam komunikat zawiera również zapewnienia samego Vergne'a o powrocie do pełni sił. - Czuję, że moje plecy i szyja są dość drętwe, ale wydaje mi się, że w nadchodzących dniach to się zmieni i będę mógł realizować dość napięty harmonogram przygotowań do GP Singapuru. Szkoda tej kraksy. Łatwo jest o tym teraz mówić mówić, ale myślę, że na Monzy mogliśmy pojechać całkiem dobry wyścig.