Chińscy producenci samochodów obrali sobie za cel podbicie Europy. Od kilkunastu miesięcy regularnie rośnie sprzedaż ich aut na Starym Kontynencie, co jest nie lada problemem dla europejskich firm. Na sytuację zareagowała już Unia Europejska, która m.in. wprowadziła cła na pojazdy produkowane w Państwie Środka. Decyzja Wspólnoty wynikała chociażby z faktu, że chińscy producenci w ojczyźnie mogą liczyć na ogromną pomoc państwa i trudno mówić o sprawiedliwej konkurencji.
Chińczycy podbiją również F1?
Podczas gdy chińskie samochody powoli przestają dziwić na europejskich ulicach, Mohammed ben Sulayem wysunął postulat, aby kraj ten miał również swój zespół w Formule 1. Prezydent FIA nie wymienił wprost żadnej z marek, ale zapowiedział lobbowanie na rzecz dodatkowej, dwunastej ekipy w stawce. Tym bardziej że od roku 2026 w mistrzostwach pojawi się amerykański Cadillac.
- Czytasz w moich myślach - powiedział ben Sulayem dziennikowi "Le Figaro", gdy został zapytany o dołączenie do stawki zespołu z Chin. - To moje marzenie od dwóch lat, aby duże kraje miały swojego reprezentanta w Formule 1 - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak dziś jest legendą. "Wychowałem się na blokowisku"
W ostatnich trzech sezonach Chiny miały w F1 kierowcę w osobie Guanyu Zhou, który startował w barwach Stake F1 Team. 25-latek nie zrobił jednak furory i nie otrzymał kontraktu na rok 2025, w obliczu czego pozostała mu rola rezerwowego w Ferrari. Równocześnie Państwo Środka od dawna organizuje GP Chin, choć wyścig w Szanghaju miał przerwę w latach 2020-2023 ze względu na pandemię COVID-19.
Ben Sulayem podkreślił, że każdy nowy uczestnik mistrzostw musi spełniać rygorystyczne standardy F1. Dotyczy to również ewentualnego, dwunastego zespołu z Chin. - Czy powinniśmy myśleć w kategoriach ilości czy jakości? Potrzebujemy zespołów wysokiej jakości - zaznaczył, podkreślając zaangażowanie FIA w utrzymanie wysokich standardów wymaganych do sukcesu w sporcie.
Wejście chińskiego zespołu do stawki byłoby zgodne ze strategicznymi działaniami Formuły 1, mającymi na celu rozszerzenie obecności na kluczowych rynkach. Organizatorzy GP Chin niedawno przedłużyli kontrakt do 2030 roku, co umacnia rolę tego kraju w długoterminowej wizji sportu.
Potężny rynek motoryzacyjny w Chinach
Chiński rynek motoryzacyjny jest nieporównywalny do innych. Produkuje rocznie ponad 30 mln samochodów - więcej niż Stany Zjednoczone, Japonia i Indie razem wzięte. Głównym pretendentem do rywalizacji w F1 mógłby być koncern Geely. Działa on w wielu państwach i posiada udziały w markach takich jak Volvo, Lotus i Renault.
Wspólne przedsięwzięcie Geely z Renault w 2024 roku, tworzące Horse Powertrains, dodatkowo wzmacnia argumenty za wejściem tego koncernu do Formuły 1. Firma specjalizuje się w produkcji silników dla wielu marek, co pokazuje techniczną ekspertyzę niezbędną do rywalizacji na najwyższym poziomie w motorsporcie.
Inną z opcji jest marka BYD, która niedawno promowała się na Starym Kontynencie będąc oficjalnym sponsorem piłkarskich Euro 2024. Firma ma w swojej ofercie sportowe modele, więc Formuła 1 mogłaby dla niej być naturalnym krokiem rozwoju.
Chińczycy jak dotąd pojawiali się w Formule E, czyli mistrzostwach bolidów elektrycznych. Należała do nich ekipa Techeetah, która na mocy umowy sponsorskiej promowała jednak markę DS z europejskiego koncernu Stellantis (skupia takie firmy jak Peugeot, Citroen, Opel, Fiat i Alfa Romeo). Współpraca wygasła jednak w 2022 roku. W FE rywalizował też zespół China Racing, który z czasem został przemianowany na Nio 333, ale chińska marka zniknęła z mistrzostw w 2024 roku.
Kampania wyborcza ben Sulayema?
Dla ben Sulayema dołączenie chińskiego producenta do Formuły 1 to nie tylko kwestia powiększenia stawki. To także zjednoczenie głównych rynków światowych pod sztandarem F1. Do realizacji planów Emiratczyka jednak daleka droga, a część jego wypowiedzi można traktować jako element kampanii wyborczej.
Wybory w FIA odbędą się pod koniec 2025 roku, a ben Sulayem, który w ostatnich latach wszczynał wiele konfliktów z F1, nie może liczyć na poparcie europejskich federacji motorsportowych. Dlatego zostaje mu szukać głosów w Ameryce Południowej i Azji. Taka strategia potrafi być skuteczna, co było widoczne zwłaszcza w roku 2021, gdy nikt nie zakładał zwycięstwa przedstawiciela Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Wprawdzie wcześniej ben Sulayem wręcz wymógł na F1 poszerzenie stawki o Cadillaka, o czym słyszeć nie chciały obecne zespoły, ale wpływ na to miała sytuacja w Stanach Zjednoczonych. Politycy Republikanów doprowadzili do wszczęcia dochodzenia antymonopolowego przeciwko Formule 1 w związku z odrzuceniem wniosku amerykańskiej ekipy ws. dołączenia do mistrzostw. Dodatkowo zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach sprawiło, że konflikt mógł tylko eskalować.
Obecne ekipy F1 nie chcą słyszeć o powiększaniu mistrzostw, bo oznacz to podział tortu finansowego na większą liczbę graczy. Dlatego Chińczykom nie będzie łatwo przedostać się do stawki. Wyjściem może być zakup już istniejącego zespołu. To prowadzi nas do stajni Alpine, która obecnie należy do Renault, ale niewykluczone, że w niedalekiej przyszłości trafi na sprzedaż.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty