Lewis Hamilton jest sfrustrowany swoim tempem kwalifikacyjnym. W tym roku kierowca Mercedesa regularnie przegrywa wewnętrzną walkę z zespołowym kolegą. Podczas gdy George Russell zgarnął pole position po karze dla Maxa Verstappena, starszy z Brytyjczyków wywalczył dopiero szóste pole startowe.
Hamilton w sobotnich kwalifikacjach był wolniejszy o 0,436 s od Russella. Dzień wcześniej w "czasówce" do sprintu obu kierowców dzieliło 0,399 s. - Zdecydowanie nie jestem już szybki - przyznał w piątek siedmiokrotny mistrz świata przed kamerami Sky Sports, a jego wyznanie wielu ekspertów przyjęło z zaskoczeniem.
W sobotę Hamilton nieco zmienił ton. W rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że ma nadzieję na kolejne zwycięstwa w Formule 1, ale w obecnej konstrukcji Mercedesa nie będzie to możliwe. - Wierzę, że wciąż to mam. Po prostu bolid nie jest w stanie jechać szybciej. To nie jest pytanie do mnie, ale czekam już na koniec sezonu - dodał wieloletni lider ekipy z Brackley.
ZOBACZ WIDEO: Włókniarz może spaść z PGE Ekstraligi. Cieślak zaniepokoił kibiców
39-latek podkreślił jednak, że różnica do Russella była zbyt duża. - Jestem wolny. Tracę 0,5 s do zespołowego partnera w tym samym samochodzie, ale tak jest przez cały rok - zauważył Hamilton.
Problemy z tempem kwalifikacyjnym Hamiltona da się zauważyć od 2022 roku, kiedy to w F1 doszło do gruntownych zmian w przepisach. W tym sezonie dodatkowo na tempo Brytyjczyka mógł wpłynąć fakt, że jego przygoda z Mercedesem dobiega końca. Od kolejnej kampanii siedmiokrotny mistrz świata będzie związany z Ferrari.
W sezonie 2025 zespołowym partnerem Lewisa Hamiltona we włoskim zespole będzie Charles Leclerc. Obaj kierowcy stoczyli pasjonujący pojedynek w sobotnim sprincie. Zwycięsko wyszedł z niego Monakijczyk.
- To była porządna walka. Twarda, ale uczciwa. Nie broniłem się. Powinienem był się bronić, ale tego nie robiłem. Po prostu czułem, że Charles jest nieco szybszy ode mnie, więc i tak by mnie wyprzedził. Zobaczymy, jak będzie w niedzielę. Jeśli znów spotkamy się na torze, dam z siebie więcej - zapowiedział Hamilton.