Brad Pitt "zemdlał" na torze w Las Vegas podczas kręcenia nowego filmu o Formule 1. Nagranie fanów uchwyciło dramatyczną scenę, w której aktor upada na matę bezpieczeństwa po wyjściu z bolidu po ciężkim wypadku.
Gwiazdor z Hollywood stał się znaną twarzą na wyścigach F1 w tym sezonie, całkowicie angażując się w rolę dla większej autentyczności. Film, przy którym Brad Pitt współpracuje z Lewisem Hamiltonem jako współproducentem, wzbudził poruszenie w mediach społecznościowych.
Sonny Hayes, postać grana przez Brada Pitta, została uchwycona przez widzów, kulejąc po inscenizowanym wypadku i upadając na matę. APX GP, fikcyjny zespół, który reprezentuje Pitt, wydał nawet stosowne oświadczenie na temat incydentu w mediach społecznościowych.
ZOBACZ WIDEO: Czy to powód słabszej formy Janowskiego? Zawodnik odpowiada
"Podczas kwalifikacji Sonny doznał poważnego uderzenia wymagającego natychmiastowej oceny medycznej. Incydenty tej skali zawsze są traktowane poważnie, a zdrowie Sonny'ego pozostaje naszym najwyższym priorytetem. Chociaż Sonny jest w stabilnym stanie, nie weźmie udziału w wyścigu, koncentrując się na powrocie do zdrowia" - napisano w komunikacie APX GP.
"Cały zespół wspiera go, a my przekażemy kolejne aktualizacje, gdy będą dostępne. Joshua Pearce (postać grana przez Damsona Idrisa) będzie ścigał się w pojedynkę, prowadząc zespół we właściwym kierunku" - dodano.
W "F1" zobaczymy też Javiera Bardema, Tobiasa Menziesa i Kima Bodnię, a reżyserem jest Joseph Kosinski, znany z "Top Gun: Maverick". Lewis Hamilton był ściśle zaangażowany w produkcję filmu, oferując swoją wiedzę, aby zapewnić produkcji autentyczność.
Producent filmu, Jerry Bruckheimer, niedawno przyznał, że wkład Hamiltona spowodował dodatkowe koszty z powodu koniecznych zmian. - Wszystko, co wniósł do tego filmu, nie mogę nawet wyrazić naszej wdzięczności dla niego i wszystkich ludzi z F1, którzy to wszystko umożliwili - powiedział Bruckheimer.