Lando Norris po raz kolejny w tym sezonie nie zamienił pole position na wygraną w wyścigu Formuły 1. Lepszy na starcie okazał się Oscar Piastri, który wyprzedził kolegę z McLarena. Jednak w późniejszej fazie GP Węgier ekipa z Woking sama skomplikowała sobie życie. Brytyjczycy postawili na strategię, która faworyzowała Norrisa.
To właśnie Norris dwukrotnie jako pierwszy był wzywany do alei serwisowej, dzięki czemu po drugim pit-stopie zameldował się przed Piastrim. McLaren wydawał się być zaskoczony takim obrotem spraw, choć wszyscy obserwujący GP Węgier przez kilka minut byli świadomi tego, że Australijczyk nie obroni prowadzenia w wyścigu, skoro został wezwany tak późno na zmianę opon.
McLaren był zmuszony błagać Norrisa, aby oddał prowadzenie Piastriemu. - Trzeba go było wezwać jako pierwszego na pit-stop - zauważył przytomnie Brytyjczyk, który przez kilkanaście minut nie wykonywał polecenia zespołowego. - To staje się nudne - skwitował kolejne komunikaty od inżyniera.
ZOBACZ WIDEO: Zmiana systemu rozgrywek w Polsce? Jerzy Kanclerz przedstawia propozycje
Ostatecznie Norris dał się wyprzedzić Piastriemu na trzy okrążenia przed metą, ale niesmak pozostał. - To było trudne. Myślę, że każdy, kto prowadzi w wyścigu, nie oddałby tak łatwo prowadzenia. To zespół postawił mnie w takiej sytuacji. To oni zdecydowali, że mam jako pierwszy zjeżdżać do alei serwisowej i dali szansę na wyjście na prowadzenie - zauważył Norris w Sky Sports.
- Zrobiłem to, co do mnie należało. Uważam jednak, że sprawiedliwym ruchem było też oddanie pozycji. Nie chcę wyjść na gościa, który nie gra fair. Oscar wiele dla mnie zrobił w przeszłości, często mi pomagał w wyścigach. Pojechał lepiej niż ja na Węgrzech, miał lepszy start. Zasłużył na to zwycięstwo, więc postąpiliśmy słusznie jako zespół - dodał.
Norris podkreślił, że oddanie pierwszej pozycji w wyścigu w takiej sytuacji "boli". Zwłaszcza że w ostatnich tygodniach decyzje strategiczne McLarena kilkukrotnie pozbawiły go szansy na zwycięstwo. - Za każdym razem, gdy mogę wygrać, to rozdajemy wygraną komuś innemu. Wiem, że w tym przypadku nawet nie powinienem znajdować się na prowadzeniu. Jednak, gdy jesteś liderem i musisz oddać tę pozycję, to boli - stwierdził.
Lider McLarena pozostaje w pogoni za Maxem Verstappenem w klasyfikacji F1. Po GP Węgier obu kierowców dzieli 76 punktów. Gdyby Lando Norris wygrał na Hungaroringu, różnica byłaby mniejsza. - Z punktu widzenia mistrzostw, każdy punkt ma znaczenie. Wiem, że jestem cholernie daleko za Maxem. Nikt nie musi mi tego mówić, ale teraz znów wyrzuciłem do kosza 7 punktów. Nawet nie z powodu oddania pozycji, ale ze względu na kiepski start. Wtedy przegrałem wyścig - podsumował.
Czytaj także:
- Gruba afera w F1. "Zespół postąpił słusznie"
- Verstappen stracił kontrolę nad sobą. "P***e się wszyscy"