Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty: To twoja druga wizyta w Polsce. Co sądzisz o naszym kraju?
Yuki Tsunoda, kierowca Visa Cash App RB: Nie miałem czasu, aby wystarczająco go poznać i wyrobić sobie opinię, jak wygląda życie w Polsce. Muszę jednak przyznać, że bardzo mi się tutaj podoba. W zeszłym roku widziałem kawałek Poznania, który ma fajną architekturę. Macie wspaniałe jedzenie! Jadłem zupę, której nazwy sobie teraz nawet nie przypomnę, ale była pyszna (chodzi o żurek - dop. aut.). Zasmakowały mi też ziemniaki z cebulą (pyra z gzikiem - dop. aut.).
Muszę przyznać, że chciałbym pewnego dnia odwiedzić Polskę jako turysta, poświęcić jej więcej uwagi, bo jest naprawdę fajna!
Od kilku lat mieszkasz we włoskiej Faenzie, aby być bliżej fabryki zespołu F1. Trudno było dostosować się do europejskiego stylu życia?
Nie miałem żadnego problemu z adaptacją. Tak naprawdę już jako 18-latek przeniosłem się do Europy, tyle że początkowo do Wielkiej Brytanii. Europejski styl życia mi pasuje, może nawet bardziej niż japoński. Dlatego funkcjonowanie w Faenzy nie sprawia mi większych kłopotów.
ZOBACZ WIDEO: Nie będzie wielkiego powrotu Przyjemskiego? "Ligę wygra mój ulubiony klub"
A czy kierowca spoza Europy ma trudniej, aby dostać się do F1?
Tak. Zwłaszcza w takich seriach jak Formuła 2 czy Formuła 3. To były pierwsze kategorie wyścigowe, w których się ścigałem po przeprowadzce do Europy. Większość moich rywali świetnie znała europejskie tory. Dla mnie 60-70 proc. tych obiektów było czymś nowym. Miałem jeden trening, po którym od razu rozgrywano kwalifikacje. Musiałem nauczyć się toru i nie mogłem skupić się na ustawieniach albo szukaniu limitów. Na pewno było mi trudniej niż rywalom z Europy.
W ostateczności musisz jednak dostarczać odpowiednie wyniki. Jeśli ich nie masz, jeśli nie pokażesz potencjału, to nikt nie da ci szansy.
Przeniosłeś się do Europy bez rodziców?
Tak. Pierwsze miesiące były trudne. To była dla mnie szkoła życia. Muszę przyznać, że bardziej brakowało mi nawet przyjaciół, którzy zostali w Japonii. Gdy mieszkasz sam, to szukasz kontaktu ze znajomymi, a ja nie mogłem na to liczyć, bo byli na drugim końcu świata. Musiałem ratować się rozmowami przez telefon i internet, ale brakowało mi takiego kontaktu fizycznego.
Z drugiej strony, wiedziałem po co to robię. Musiałem się poświęcić, aby osiągnąć cele, które miałem przed sobą i znaleźć się w miejscu, w którym chcę być.
Gdybyś miał wybrać najważniejszą osobę w swoim życiu, kto by to był?
Mój ojciec. Zacząłem karierę jako 6-latek i zawsze był obok mnie. Był moim pierwszym mechanikiem, trenerem. Taka współpraca trwała, aż miałem 14 lat. Jeśli się czegoś uczyłem o jeździe, to dzięki niemu. Przekazał mi podstawy ścigania, jego wiedza była bardzo użyteczna i bez niego na pewno nie byłbym w miejscu, w którym jestem.
Ojciec miał wcześniej jakikolwiek kontakt z motorsportem?
Trochę działał w tym środowisku, ale to nie była profesjonalna kariera. Zajmował się czymś na wzór gymkhany, czyli jeździe polegającej na pokonywaniu różnych przeszkód. To nie była jazda na czas, bardziej chodziło w tym o technikę. Nie powiedziałbym jednak, aby miał doświadczenie, które było kluczowe w kontekście rozwoju mojej kariery.
Masz już kontrakt z zespołem Visa Cash App RB na rok 2025, ale jak widzisz swoją przyszłość w F1? Bo inne ekipy też ci się przyglądają.
Zobaczymy, co się wydarzy. Na pewno jestem szczęśliwy w rodzinie Red Bulla. Nie mogę powiedzieć złego słowa na obecną ekipę. Kolejny sezon będzie już piątym spędzonym w Faenzie. Tutaj dorosłem jako kierowca. Mam bardzo dobre relacje z większością pracowników. W tym roku doszły do tego naprawdę udane wyniki. Jako zespół robimy progres i zmierzamy we właściwym kierunku, więc nie widzę powodów, by szukać szczęścia gdzieś indziej.
Może któregoś dnia zostanę kierowcą głównej ekipy Red Bulla? Kto wie. Byłoby wspaniałe. Jestem jednak skupiony na robocie, jaką mam do wykonania w Visa Cash App RB i obyśmy mogli na koniec sezonu powiedzieć, że zrealizowaliśmy swoje cele.
Po tych kilku latach czujesz się już liderem zespołu?
Tak. Nigdy o tym tak naprawdę nie myślałem. Jednak na pewno czuję większą odpowiedzialność na barkach, zwłaszcza w porównaniu do pierwszych dwóch lat. Zwracam uwagę na każdy detal, jaki opowiadam inżynierom, jakie przekazuję im informacje zwrotne. Wiem, że to bardzo ważne przy rozwoju samochodu.
Mam też świadomość, jak ważne są wyniki, bo wpływają chociażby na atmosferę w zespole. Chcę być kierowcą, na którym ekipa może polegać. Tak, żeby wiedzieli, że mogą mi zaufać.
W świecie F1 ciągle mówi się o presji. Jesteś tak dobry, jak twój ostatni wyścig. Jak sobie z tym radzisz?
Przywykłem do tego, po prostu. Nawet nie myślę o presji i oczekiwaniach, jakie mi towarzyszą. To przychodzi naturalnie. Dorastałem w środowisku, w którym oczekiwano ode mnie rezultatów. Właściwie od pierwszego wyścigu słyszałem, że muszę wygrać. Presja to dla mnie część życia. Czego bym nie robił, to te oczekiwania zawsze będą. Nie jestem w stanie się tego pozbyć, więc muszę to zaakceptować i cieszyć się życiem. Trzeba tę energię przekuć w coś pozytywnego. Na pewno trzeba jednak wykonywać ogrom pracy w tle, aby sobie jakoś z tym radzić.
Formuła 1 ma tylko 20 miejsc. To inne realia niż np. w piłce nożnej. Czy to dlatego ta presja jest tak duża?
Nie wydaje mi się. Oczywiście nigdy nie miałem okazji próbować innych sportów, więc nie wiem, jak to jest, gdy piłkarz wychodzi na boisko w finale Ligi Mistrzów albo mistrzostwach świata. Każdy sportowiec żyje po to, aby być najlepszym. Chce to udowadniać w każdym swoim występie. Dlatego każdy z nas, niezależnie od dyscypliny, zmaga się z oczekiwaniami opinii publicznej.
Powiedziałeś wcześniej, że czujesz się już liderem Visa Cash App RB. Masz jeszcze jakieś cele na ten sezon? Czego ci życzyć?
Dla nas najważniejsze jest to, aby zespół zajął szóste miejsce w klasyfikacji konstruktorów F1. Moglibyśmy nawet myśleć o atakowaniu piątej pozycji, ale rywale za naszymi plecami przyspieszają. Środek stawki F1 strasznie się wyrównał. Haas traci do nas 4 punkty. Wszystko może się wydarzyć, ale obyśmy zdobywali jak najwięcej punktów i byli w stanie wykorzystać każdą nadarzającą się okazję. Wtedy to będzie udany sezon.
Rozmawiał Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Dokonał coming outu. Kierowca F1 nazwał go "grubym p******"
- Perez broni się po kolejnej wpadce. Czy oszuka przeznaczenie?