Dokonał coming outu. Kierowca F1 nazwał go "grubym p******"

Getty Images / Mark Thompson / Na zdjęciu: od lewej Jenson Button, Matt Bishop (w środku) i Lewis Hamilton
Getty Images / Mark Thompson / Na zdjęciu: od lewej Jenson Button, Matt Bishop (w środku) i Lewis Hamilton

Ralf Schumacher dokonał coming outu, na który padok F1 zareagował bardzo pozytywnie. Mniej szczęścia miał Matt Bishop. Były dziennikarz, a później pracownik kilku ekip spotkał się z ostracyzmem w związku ze swoją orientacją seksualną.

W tym artykule dowiesz się o:

W miniony weekend Ralf Schumacher dokonał coming outu. Były kierowca Formuły 1 przyznał, że jest gejem i od dwóch lat żyje w związku z innym mężczyzną. Nazywa się Etienne i pochodzi z Francji. 49-latek wyjawił światu prawdę o swojej orientacji po wielu latach przemyśleń i obaw. Zdecydowana część padoku F1 pogratulowała mu odwagi, a Lewis Hamilton wezwał innych kierowców, by nie bali się mówić o tym, kim są.

Mniej szczęścia miał Matt Bishop. Brytyjczyk jest byłym redaktorem naczelnym magazynu "F1 Racing". Później pracował też dla kilku ekip. W roku 2007 objął stanowisko dyrektora ds. komunikacji w McLarenie, a przed trzema laty dołączył do Aston Martina, gdzie również odpowiadał za sprawy wizerunkowe. Obecnie Bishop prowadzi własną agencję PR.

Bishop nigdy nie ukrywał swojego homoseksualizmu i mówił o nim otwarcie już w latach 90. W książce "F1 Racing Confidential" autorstwa Gilesa Richardsa przyznał, że był szykanowany z powodu swojej orientacji. - Nabawiłem się pewnej homofobii. Większość ludzi obgadywała mnie za plecami. Był jednak jeden kierowca, którego nazwiska nie wymienię, który przyszedł do mnie i powiedział mi prosto w twarz, że jestem "grubym pe***em" - wyjawił 61-latek.

ZOBACZ WIDEO: Nie będzie wielkiego powrotu Przyjemskiego? "Ligę wygra mój ulubiony klub"

Ten sam kierowca, którego nazwiska Matt Bishop nie chce ujawniać - pomimo licznych nacisków, miał też w innej sytuacji wykrzykiwać na głos wulgarne hasła pod adresem Brytyjczyka w padoku. Wtedy zareagował Alex Wurz. Ówczesny kierowca Williamsa stanął twarzą w twarz z rywalem z toru i powiedział wprost, co myśli o jego zachowaniu. Do zdarzenia miało dojść w 2007 roku.

Dyskusja wokół coming outu w F1 wybuchła akurat w przeddzień GP Węgier. To właśnie kraj rządzony przez Viktora Orbana przed trzema laty wprowadził prawo anty-LGBT. Zakazuje ono promowania homoseksualizmu. W szkołach nie można mówić m.in. o operacjach zmiany płci, a w sklepach nie mogą być sprzedawane książki podejmujące temat LGBTQ+.

Głośno przeciwko temu zaprotestował Sebastian Vettel, który w 2021 roku wyszedł na prezentację przed GP Węgier w tęczowej koszulce z napisem "Same Love". Za swój protest został skrytykowany przez polityków Fideszu. Członkowie partii Orbana porównywali nawet Vettela do hitlerowców.

- Nie widziałem tych sytuacji na własne oczy, ale pośrednio słyszałem, jak ludzie w F1 mówili negatywnie o społeczności LGBTQ+. Za każdym razem, gdy wysłuchiwałem tych historii, czułem się źle. Dlatego mam teraz więcej pewności siebie, by zakończyć takie dyskusje. Homofobia to uprzedzenie, a uprzedzenia są złe. To proste, musimy to zrozumieć - powiedział później Vettel w "Attitude".

Bishop przez lata mówił o sobie "jedyny gej w wiosce zwanej F1". Po coming oucie Schumachera brytyjski dziennikarz nie jest już sam. Czas pokaże, kto jako kolejny zdecyduje się na tak odważny krok w swoim życiu.

Czytaj także:
- Schumacher otwarcie o byciu gejem. Czekają nas kolejne coming outy w F1?
- Perez walczy o życie w F1. "Kontrakt jest bezużyteczny"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty