Ralf Schumacher swoim wyznaniem wywołał wstrząs w Formule 1. Niemiec stał się pierwszym kierowcą w najnowszej historii F1, który przyznał się do homoseksualizmu. Wcześniej wprost o swojej orientacji mówił Mike Beuttler, który reprezentował ekipę March. Również Lella Lombardi, pierwsza kobieta-kierowca z punktem w F1 na koncie, nie ukrywała homoseksualizmu. Gejem był też Mario de Araujo Cabral.
Homoseksualizm tematem tabu w F1?
Homoseksualizm powrócił nagle do padoku F1 po 50-letniej przerwie, choć też spora część obecnych w nim osób ma świadomość, że nie wszyscy mają taką odwagę jak Schumacher. Dlatego kolejne coming outy są kwestią czasu. - Myślę, że generalnie w sporcie mamy długą drogę przed sobą w tym aspekcie - powiedział Lewis Hamilton na konferencji prasowej przed GP Węgier.
- Jedna kwestia to akceptowanie homoseksualizmu. Druga to upewnienie się, że ludzie czują się komfortowo w danym środowisku. Padok F1 jest zdominowany przez mężczyzn. O ile wiem, Ralf jako pierwszy powiedział otwarcie o byciu gejem. Mój zespół (Mercedes - dop. aut.) robi wiele, aby społeczeństwo było otwarte i tolerancyjne. Jednak jako sport nadal musimy działać jeszcze bardziej, aby ludzie czuli się tu komfortowo - dodał siedmiokrotny mistrz świata, który jest wielkim orędownikiem praw osób LGBTQ+ i ścigał się w przeszłości w kasku w kolorze tęczy.
ZOBACZ WIDEO: Kubera odniósł się do zerwanej współpracy z Kowalskim. "Nie będę go oczerniał"
Jak na ironię, temat Schumachera i homoseksualizmu pojawił się przed wyścigiem na Hungaroringu, a to właśnie Węgry wprowadziły ostre prawo anty-LGBT. Zakazuje one promowania osób, które są homoseksualne. Nie zezwala też na sprzedaż książek, który podejmują ten temat. Natomiast w szkołach wprowadzono zakaz rozmów o homoseksualistach czy operacjach zmiany płci.
Przeciwko kontrowersyjnym przepisom przed trzema laty protestowali nawet Lewis Hamilton i Sebastian Vettel, na co politycy związani z Viktorem Orbanem zareagowali ostrą krytykę. Politycy Fideszu porównywali nawet Vettela do hitlerowców.
- Nie wiem, czy Ralf czuł, że wcześniej nie mógł dokonać tego wyznania. Jego decyzja pokazuje jednak, że znajdujemy się w momencie, w którym można zrobić ten krok naprzód. Nie musimy się bać. Ludzie pozytywnie zareagowali na coming out Ralfa. Czasy się zmieniają - stwierdził Hamilton.
- Wszystko zaczęło się od tego, że trzy lata temu ja i Sebastian stanęliśmy na starcie i zaprotestowaliśmy przeciwko rządom, które potępiają prawa mniejszości. Chodzi m.in. o Węgry, Arabię Saudyjską czy Katar. Być może Ralf zmienił teraz zdanie i wysłał tak pozytywny sygnał, że kolejni kierowcy też muszą zdecydować się na coming out - dodał Brytyjczyk.
Czy Formuła 1 może zwiększyć tolerancję?
Formuła 1 kilka lat temu ruszyła z kampanią "We Races As One". W jej ramach kierowcy przed każdym wyścigiem manifestowali wsparcie dla różnych mniejszości - w tym seksualnych. Chociaż obecnie zawodnicy już nie klękają na polach startowych i nie zakładają tęczowych koszulek przed rozpoczęciem rywalizacji, to królowa motorsportu prowadzi liczne zakulisowe działania zwiększające inkluzywność tej dyscypliny.
- Musimy rozmawiać, podejmować dialog z zainteresowanymi stronami. Musimy jak najbardziej angażować różne środowiska - stwierdził Hamilton, zdaniem którego F1 wciąż może "wiele zrobić" i nie może ignorować problemu, jakim jest nietolerancja.
Wsparcie rodakowi na konferencji prasowej wysłał też Nico Hulkenberg. - Nie ma nic złego w byciu gejem w dzisiejszych czasach. Gratuluję mu tego wyznania. Żyjemy w realiach, w których liczy się różnorodność - powiedział niemiecki kierowca.
- Gratuluję mu. Ma całkowite wsparcie z mojej strony. Jestem pewien, że społeczność F1 też wspiera Ralfa. Dobrze, że miał odwagę to powiedzieć i wszyscy się z tego cieszymy - dodał Fernando Alonso.
Czytaj także:
- Możliwy wielki powrót Roberta Kubicy
- Z ekipy Orlenu do Red Bulla? To może być szok w F1