Otwarcie sezonu GB3 Championship już tradycyjnie zostało rozegrane w Oulton Park w nietypowej formule między piątkiem i poniedziałkiem podczas Świąt Wielkanocnych. Wolna niedziela oddzieliła rywalizację w sobotę oraz poniedziałek, która miały skrajnie różne oblicza.
Po kwalifikacjach Tymoteusz Kucharczyk nie krył, że liczył na więcej. Kierowca HiTech zajął w nich szóste miejsce i taką samą pozycję zagwarantował sobie również do drugiego wyścigu.
Wyścig numer jeden okazał się jedyną rywalizacją koło w koło rozegraną na suchej nawierzchni. Młody Polak po zgaśnięciu czerwonych świateł utrzymał swoją szóstą pozycję. Samochód bezpieczeństwa wyjechał na tor już na drugim okrążeniu, przez co rywalizacja została znacząco skrócona.
ZOBACZ WIDEO: Nie ma wątpliwości. Jego zdaniem to początek katastrofy żużla
Po restarcie Kucharczyk musiał bronić się przed napierającym rywalem, jednak z każdym kolejnym okrążeniem samochód oznaczony numerem 22 jechał coraz szybciej i utrzymał szóste miejsce aż do mety.
Poniedziałkowa rywalizacja godnie uczciła śmigusa-dyngusa. Drugi wyścig rozpoczął się za samochodem bezpieczeństwa z powodu trudnych warunków. Gdy kierowcy ruszyli, Kucharczyk czuł się na mokrym torze dosłownie jak ryba w wodzie. Już w pierwszym zakręcie po restarcie poradził sobie z pierwszym rywalem, a chwilę później siedział na ogonie Ugo Ugochukwu. Z Amerykaninem poradził sobie od razu na hamowaniu do nawrotu, a zanim dojechał do początku trzeciego sektora, znajdował się przed swoim kolegą z zespołu Gerardem Xie na trzeciej pozycji.
Okres neutralizacji ponownie zabrał znaczną część rywalizacji. Polak po restarcie trzymał się blisko prowadzącej dwójki. Ta grupa odjechała rywalom, jednak Kucharczyk miał lepsze tempo od drugiego Louisa Sharpa. Kierowca HiTech próbował wykorzystać ten fakt i tuż przed rozpoczęciem ostatniego okrążenia podjął próbę wyprzedzania po wewnętrznej w ostatnim zakręcie. Nowozelandczyk nie zostawił miejsca i w wyniku wyścigowego incydentu Polak urwał przednie skrzydło o tylne koło rywala. Niestety, to oznaczało koniec wyścigu dla Tymka.
Ostatni wyścig rozgrywał się w jeszcze trudniejszych warunkach. Odwrócona kolejność czołowej dwunastki z kwalifikacji urozmaiciła klasyfikację startową. Kucharczyk dobrze ruszył z siódmego pola, zyskując jedno miejsce. Niemal zerowa widoczność podczas jazdy za kimś skutecznie uniemożliwiała odważniejsze manewry wyprzedzania. Ostatecznie kierowca z Łodygowic skorzystał z awarii rywali i zameldował się jako czwarty zawodnik na mecie.
- Świąteczny weekend w Oulton Park kończę z poczuciem niedosytu. W kwalifikacjach kilka błędów na najszybszym okrążeniu nie pozwoliły nam na lepszą pozycję startową, a wyścig po suchym torze tutaj to niemal zawsze gwarancja procesji. Oczywiście szkoda drugiego wyścigu, gdzie już po pierwszym okrążeniu byłem trzeci. Jako kierowca wyścigowy zawsze chcę wykorzystywać swoje szanse, dlatego podjąłem próbę ataku, która niestety tym razem zakończyła się niepowodzeniem - powiedział młody Polak, który marzy o awansie do Formuły 1.
- Ostatni wyścig to koszmarna widoczność, a stojąca woda na torze powodowała, że każde zjechanie z optymalnej linii było ryzykowne. Mimo trudności czuję, że zrobiliśmy duży progres z samochodem w ten weekend i wspólnie z zespołem HiTech Grand Prix nie możemy się doczekać rywalizacji na Silverstone podczas drugiej rundy - podsumował Tymoteusz Kucharczyk.
Czytaj także:
- "Konsultuje się z prawnikiem". Afera w Red Bullu może wybuchnąć na nowo?
- Zemsta na Alonso? Brytyjski sędzia ma na pieńku z Hiszpanem