Wydawało się, że Lewis Hamilton to człowiek Mercedesa. Przez całą karierę w Formule 1 startował na silnikach niemieckiego producenta - najpierw w McLarenie, a później w fabrycznym zespole. Jeszcze kilka miesięcy temu Brytyjczyk miał negocjować rolę dożywotniego ambasadora firmy ze Stuttgartu po zakończeniu kariery w F1.
Hamilton zmienił zdanie ws. Ferrari
- Przez lata, ilekroć przyjeżdżam na Monzę i widzę kibiców, to słyszę "dołącz do Ferrari". To rozgrzewa moje serce. To jest niesamowite, że jestem w F1 tyle lat, a nigdy nie trafiłem do Ferrari. To przecież marzenie każdego, cel do osiągnięcia - mówił Hamilton w 2021 roku.
- Mam w swoim garażu kilka Ferrari, ale bolidem F1 tej firmy nie będzie mi dane jeździć - zapowiadał podczas tej samej konferencji Brytyjczyk. Co zmieniło się w ciągu tych trzech lat? Sporo. Mercedes przestał być dominującą siłą w stawce. W ciągu dwóch lat wygrał ledwie jeden wyścig. Sam Hamilton po raz ostatni triumfował w grudniu 2021 roku. To za długo, jak na kierowcę, który marzy o ósmym tytule mistrzowskim.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie minęło nawet 20 sekund. Szalony początek meczu
- Bardzo trudno jest zakończyć karierę sportową. Leo Messi może i zdobył mistrzostwo świata z Argentyną, ale trudno mu zejść ze sceny po tylu latach grania na szczycie. Co robi Lewis, aby uwieńczyć to arcydzieło? Stawia na kilka lat startów w czerwonym samochodzie, podążanie śladami Michaela Schumachera - mówi Craig Slater, dziennikarz Sky Sports.
Odejście z Mercedesa jest symboliczne. Zespół uczynił z Hamiltona największą gwiazdę w historii F1. Dominacja Niemców pozwoliła mu zgarnąć sześć z siedmiu tytułów mistrzowskich. Do tego nawiązał przyjacielską relację z Toto Wolffem. Jednak szefem Ferrari jest obecnie Frederic Vasseur, który prowadził Brytyjczyka w niższych seriach wyścigowych i ma z nim równie serdeczne relacje.
Ferrari ostatni tytuł mistrzowski zdobyło w roku 2007, co też nie jest bez znaczenia. - Czy Lewis może w Ferrari zdobyć ósmy tytuł mistrzowski? Schumacher wygrał w czerwonym bolidzie pięć z siedmiu mistrzostw. Gdyby Hamilton dokonał tej sztuki choćby raz, byłoby to zwieńczeniem jego kariery - dodaje Slater.
Majstersztyk Ferrari
Lewis Hamilton był łączony z Ferrari wielokrotnie. Dlatego, gdy w czwartkowy poranek pojawiały się pierwsze pogłoski o możliwym transferze, część dziennikarzy podeszła do nich z dystansem. Włosi wykazali się jednak niezwykłą zręcznością w negocjacjach, utrzymując wszystko w tajemnicy. Na dopięcie rozmów potrzebowali kilku tygodni.
Z Maranello docierają sygnały, że przed miesiącem podjęto decyzję o zakończeniu negocjacji z Carlosem Sainzem, bo ten upierał się przy wieloletnim kontrakcie. Wtedy aktywowano opcję z Brytyjczykiem. Do gry wkroczył John Elkann. Prezydent Ferrari niezwykle ceni siedmiokrotnego mistrza świata. To on badał grunt pod transfer już na początku 2023 roku.
Równocześnie dopięto przedłużenie umowy Charlesa Leclerca. Ferrari miało świadomość, że jeśli tylko ogłosi transfer Lewisa Hamiltona, to Mercedes spróbuje się zrewanżować "podebraniem" Monakijczyka. Leclerc musiał wiedzieć o rozmowach z Hamiltonem i dał na nie zgodę - twierdzi kilka źródeł.
Hamilton nie powiedział "nie". Wprawdzie podpisał dwuletni kontrakt z Mercedesem (2024-2025), ale drugi rok umowy był opcjonalny. 39-latek doszedł do wniosku, że Niemcy w najbliższym czasie nie stworzą zwycięskiego projektu w F1. Jednym z czynników, który miał przekonać go do transferu jest odejście inżyniera Loica Serry z Mercedesa do Ferrari.
Serra, podobnie jak Hamilton, od początku krytykował koncepcję bolidów Mercedesa na sezon 2022 i 2023. Pokłócił się nawet z zespołem technicznym i zapowiadał fiasko nowych konstrukcji. - Już w zeszłym roku mówiłem im o problemach z samochodem. Jeździłem wieloma bolidami i wiem, czego potrzebuje, a czego nie. Tu chodzi o odpowiedzialność, by ktoś wyszedł i powiedział: "miałeś rację, ale nie słuchaliśmy cię" - krytykował Hamilton swoją dotychczasową ekipę.
Hamilton wraz z Serrą przeniosą się do Ferrari w roku 2025. Nieoficjalnie wiadomo, że wraz z tym duetem do Maranello ma przenieść się grupa inżynierów Mercedesa.
Nowe rozdanie w F1?
Najnowszy ruch Ferrari burzy sytuację w F1. Włosi mają mocno wierzyć w wydajność nowego silnika, ale pojawi się on dopiero w roku 2026. To kolejny z czynników, który miał przekonać Brytyjczyka do transferu. Może też przynieść zmianę warty, bo Red Bull Racing po raz pierwszy sam opracowuje jednostkę napędową i nie wiadomo, czy poradzi sobie z wyzwaniem. Max Verstappen, mający kontrakt do końca 2028 roku, najpewniej liczy, że tak.
Natomiast w Ferrari ciekawie może wyglądać relacja Charlesa Leclerca i Lewisa Hamiltona. Dużo mówiło się dotąd o tym, że Włosi chcą zrobić Monakijczyka zdecydowanym liderem zespołu i zakontraktują do drugiego fotela kogoś, kto pogodzi się z drugoplanową rolą. Transfer Hamiltona temu przeczy.
- Jeśli powiem, że wyobrażam sobie Lewisa jako mojego partnera w Ferrari, to będzie to tytułem w każdej gazecie. To jednak niesamowity kierowca. Osiągnął tak wiele w tym spocie. Każdy ze stawki byłby zachwycony takim kolegą. Można się od niego wiele nauczyć - mówił Leclerc latem 2023 roku.
Charles Leclerc trafił do Ferrari w 2019 roku, gdy liderem zespołu był Sebastian Vettel. Monakijczyk szybko zdominował czterokrotnego mistrza świata i zapracował na miano lidera. Teraz będzie miał podobny cel i może na tym tylko zyskać. W końcu niewielu jest kierowców, którzy mogliby w tym samym bolidzie pokonać Lewisa Hamiltona.
Wygrać może też Hamilton. Wystarczy, że zdobędzie ósmy tytuł - zostanie wtedy najbardziej utytułowanym kierowcą w historii F1. Poczuje też na własnej skórze, że wygrywanie w czerwonym samochodzie smakuje inaczej niż każdym innym w stawce. W końcu Ferrari to synonim Formuły 1, jedyny zespół startujący w mistrzostwach od pierwszego sezonu.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Pierwsze słowa Hamiltona po transferze. "Jedna z najtrudniejszych decyzji"
- 8 mld dolarów. Tak transfer Hamiltona wpłynął na wartość Ferrari