Sytuacja w Formule 1 potrafi się zmienić bardzo szybko, czego dowodem jest Yuki Tsunoda. Na początku sezonu Japończyk zdominował Nycka de Vriesa i był chwalony za przejęcie funkcji lidera Alpha Tauri, podczas gdy Holendrowi podziękowano za współpracę jeszcze przed przerwą wakacyjną. W jego miejsce zakontraktowano Daniela Ricciardo i to był początek problemów Tsunody.
Ricciardo niemal z marszu był w stanie osiągać czasy na poziomie Tsunody, co dało do myślenia szefom zespołu z Faenzy. 34-latek złamał jednak rękę podczas treningu przed GP Holandii i do jego bolidu wskoczył rezerwowy Liam Lawson. Sytuacja się powtórzyła - Nowozelandczyk nie odstawał w ostatnich Grand Prix od Japończyka, a w GP Singapuru zdobył nawet pierwsze punkty w karierze.
W padoku F1 zaczęto spekulować, że ekipa z Faenzy postawi w sezonie 2024 na skład Ricciardo-Lawson, a Tsunoda zostanie zdegradowany do roli rezerwowego Red Bulla i Alpha Tauri. Ten scenariusz najprawdopodobniej jednak się nie ziści, o czym informuje niemiecki "Auto Motor und Sport".
ZOBACZ WIDEO: Tak walczy się w finale PGE Ekstraligi! Szalony bieg Łaguty
Z ustaleń "AMuS" wynika, że Tsunoda uzgodnił z Alpha Tauri i Red Bullem warunki nowego kontraktu, a zostanie podane to do publicznej wiadomości przy okazji GP Japonii w najbliższy weekend. Umowa 23-latka obowiązywać będzie tylko przez jeden sezon.
Dziennikarz Tobias Gruner twierdzi, że nowy kontrakt w Alpha Tauri powinien też otrzymać Ricciardo, choć do potwierdzenia tych informacji dojdzie później - po powrocie Australijczyka do ścigania po złamaniu ręki. Kluczowe będzie to, w jakiej formie znajdować się będzie 34-latek. Jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, to Lawsonowi przez kolejny rok pozostałoby pełnić rolę rezerwowego.
Obecność Tsunody w F1 i Alpha Tauri to element współpracy Red Bulla z Hondą. Japończycy pomagają w produkcji jednostek napędowych dla obu zespołów "czerwonych byków". Jednak już w roku 2026 azjatycka firma stanie się dostawcą silników dla Aston Martina, co najpewniej wpłynie na przyszłość Tsunody.
Czytaj także:
- Mógł zostać bohaterem, został z niczym. Fatalna pomyłka Russella
- Koniec zwycięskiej serii Verstappena. Red Bull ma problem?