W ostatnich dniach w Formule 1 pojawiła się nietypowa propozycja zespołu Alpine, który korzysta z silników Renault. Francuzi poprosili o zgodę na modernizację swojej jednostki napędowej, choć rozwój maszyn został zamrożony do końca obecnego cyklu regulaminowego w roku 2026. Skąd taki ruch ekipy z Enstone?
Renault wyliczyło, że ich silnik jest o ok. 30 KM słabszy od konkurencyjnych konstrukcji Mercedesa, Ferrari i Hondy. Potwierdzić to miały również niezależne kontrole FIA, choć w tym przypadku określono deficyt mocy na ok. 23 KM.
Temat udzielenia zgody na prace rozwojowe nad silnikiem poruszono podczas ostatniej Komisji F1 przy okazji GP Belgii. Strony nie osiągnęły porozumienia, ale dyskusja w tej sprawie ma powrócić w kolejnych tygodniach. Wypracowanie kompromisu może być jednak trudne, o czym najlepiej świadczą słowa Toto Wolffa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Dzieci Kardashian oszalały. Gwiazdor spełnił ich marzenie
Szef Mercedesa powiedział stacji Sport1, że doszłoby do "katastrofy", która "mogłaby zrujnować F1", jeśli tylko królowa motorsportu pozwoli na sztuczne manipulowanie wydajnością silników. - Rozrywka podąża za sportem. Powodem, dla którego sport jest tak wiarygodny, jest to, że trzeba po prostu ciężko pracować, aby odnieść sukces - powiedział Wolff.
Austriak przyznaje, że można minimalnie pomóc Renault w poprawieniu silnika, ale wykluczone jest pochopne działanie w tej sprawie. - Gdy już wspólnie zrozumiemy, w którym aspekcie ich jednostce brakuje osiągów, to możemy razem przedyskutować, ile dodatkowych godzin w hamowni można im przyznać albo ile dać tokenów na rozwój silnika - dodał Wolff.
- Musimy to omówić. Jednak dotykanie obszaru przepływu paliwa albo jakiekolwiek "równanie osiągów", to przepis na katastrofę i ogłoszenie bankructwa F1. Nie powinno się nawet o tym mówić - podsumował szef ekipy z Brackley.
Czytaj także:
- Chińczyk straci miejsce w F1? Impas w rozmowach
- Trzęsienie ziemi w zespole F1. Zadecydowała różnica poglądów