Guanyu Zhou pojawił się w Formule 1 jako kierowca Alfy Romeo w sezonie 2022. Związanie się z Chińczykiem było autorskim pomysłem Frederica Vasseura, którego obecnie nie ma już w Hinwil, bo przeniósł się do Ferrari. To budzi pewne wątpliwości, co do dalszych startów Zhou w szwajcarskim zespole. Zwłaszcza że przesadzone są kwoty, jakie kierowca z Państwa Środka ma zapewniać swojemu pracodawcy.
Gdy Zhou podpisywał kontrakt z Alfą Romeo, niektóre media wspominały, że sponsorzy z Chin wpłacą na konto ekipy nawet 30 mln euro. Na ten moment ta kwota jest znacznie mniejsza i nie wynosi nawet 20 mln euro. Wynika to m.in. z nieobecności F1 w Chinach w ostatnich latach ze względu na pandemię COVID-19.
- Naszym celem jest zatrzymanie obu kierowców w zespole na kolejny sezon, ale oczywiście muszą istnieć wszelkie przesłanki ku temu, tak aby sytuacja była korzystna dla obu stron - powiedział Alessandro Alunni Bravi, który jest przedstawicielem Alfy Romeo podczas wyścigów F1.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Dzieci Kardashian oszalały. Gwiazdor spełnił ich marzenie
Sam Zhou jest przekonany, że zasłużył na kolejny sezon w F1. - Czuję, że zespół jest zadowolony z pracy, którą wspólnie wykonujemy. Chcę tu zostać tak długo, jak to tylko możliwe - powiedział kierowca Alfy Romeo agencji GMM.
Chińczyk oczekuje jednak, że tym razem zespół z Hinwil przedstawi mu wieloletni projekt współpracy. - Gdy docierasz do F1 jako debiutant, to zwykle dostajesz roczny kontrakt co sezon. Po dwóch latach w tym sporcie, oczekuję jednak dłuższej umowy - dodał.
Ostatnio część mediów łączyła Guanyu Zhou z ewentualnymi przenosinami do Williamsa albo Haasa, ale wydaje się to mało prawdopodobne. Zwłaszcza w przypadku tej drugiej ekipy, gdzie bliscy parafowania nowych umów są Nico Hulkenberg i Kevin Magnussen.
Czytaj także:
- Zespół F1 w rozsypce. "Nieudolny menedżer"
- Przeglądanie WhatsAppa i maili. F1 wstrząśnie poważna afera?