F1 w cieniu tragedii 18-latka. Grozi nam gigantyczny skandal

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: wyścig F1 o GP Belgii
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: wyścig F1 o GP Belgii

Niespełna miesiąc temu na torze Spa-Francorchamps zginął 18-letni Dilano van't Hoff. Teraz na miejsce tragedii wraca F1. Prognozy pogody zapowiadają obfite opady deszczu, a kierowcy sugerują, że w takich warunkach nie wyjadą na tor.

Temat bezpieczeństwa na torze Spa-Francorchamps wrócił szybciej niż się spodziewano. Wszystko przez prognozy pogody, które zapowiadają trzy dni opadów na obiekcie położonym w Ardenach. To właśnie mokra nawierzchnia, w połączeniu z niską widocznością, przyczyniła się do śmiertelnego wypadku Dilano van't Hoffa w serii wyścigowej FRECA.

Był to drugi śmiertelny wypadek na belgijskim torze w odstępstwie czterech lat. W roku 2019 życie na tym obiekcie stracił Anthoine Hubert. Oba incydenty wyglądały niemal identycznie - kierowca przy sporej prędkości stracił panowanie nad bolidem, a ze względu na ślepy zakręt rywale nie wiedzieli, co się dzieje. Wjechali w kolegę z toru, bo nie mieli żadnego czasu na reakcję.

Czy F1 będzie się ścigać na mokrym torze?

Po śmierci van't Hoffa pojawiły się naciski na FIA, by zachowywała szczególną ostrożność podczas deszczowych warunków. Wypadek 18-latka miał bowiem w trakcie opadów deszczu, gdy rywalizację wznowiono w samej końcówce po okresie neutralizacji.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Dzieci Kardashian oszalały. Gwiazdor spełnił ich marzenie

- Prognoza na niedzielę wygląda najlepiej, więc wtedy najpewniej damy radę pojeździć. Po ostatnich wydarzeniach uważam, że FIA powinna być odważna w swoich decyzjach, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Wiemy, co działo się dwa lata temu - powiedział na konferencji George Russell, nawiązując do GP Belgii rozgrywanego w strugach deszczu i przerwanego po trzech okrążeniach, które kierowcy pokonali za samochodem bezpieczeństwa.

- Wszyscy chcemy się ścigać, ale gdy jedziesz na prostej ponad 300 km/h i nie widzisz, co dzieje się 50 metrów przed tobą, to może skończyć się poważnymi wypadkami. Dlatego spora odpowiedzialność spoczywa na barkach FIA - dodał kierowca Mercedesa.

GP Belgii w sezonie 2021 zakończyło się skandalem
GP Belgii w sezonie 2021 zakończyło się skandalem

F1 sama utrudniła sobie życie, bo na Spa-Francorchamps postanowiła rozgrywać weekend ze sprintem. Oznacza to, że kierowcy będą mieć do dyspozycji tylko jeden trening, po którym rozegrane zostaną kwalifikacje. W sobotę przewidziano pojedynek sprinterski i sprint, czyli znów nie będziemy okazji do luźnej jazdy i szukania ustawień.

- Weekend ze sprintem to duże wyzwanie. Mamy tylko jedną sesję, by ustawić bolid. Nie możemy jej przegapić. W przeszłości nam się to przytrafiło i wiemy, jak ważne jest rozegranie choćby jednego treningu - powiedział Esteban Ocon z Alpine.

Pieniądze czy bezpieczeństwo?

Przerwanie GP Belgii po trzech okrążeniach w sezonie 2021 wywołało ogromny skandal, bo w myśl regulaminu wyścig uznano za odbyty. Kibice nie otrzymali zwrotu pieniędzy za bilety, choć tak naprawdę nie obejrzeli wyścigu i na darmo mokli przez kilka godzin. Czy podobne kontrowersje będą mieć miejsce w ten weekend?

Jeśli F1 odwoła wyścig na Spa-Francorchamps, straci miliony dolarów. Z drugiej strony, za bezpieczeństwo odpowiada FIA, więc w razie jakiejkolwiek tragedii królowa motorsportu może umyć ręce od odpowiedzialności.

- Ufam temu, co postanowi FIA. Nie byłoby nas tutaj, gdyby nie uznali, że warunki są bezpieczne. To federacja wykonała ogromną pracę na przestrzeni ostatnich dekad, aby poprawić bezpieczeństwo. Wierzę, że podejmą właściwe decyzje - skomentował sytuację Lewis Hamilton.

Na czym polega problem?

Spa-Francorchamps jest torem bardzo szybkim, z blisko położonymi bandami. Dodatkowo niebezpieczeństwo zwiększają ślepe zakręty. Mamy tam też spadki wysokości, co dodatkowo nie pomaga w razie opadów deszczu, gdyż woda spływa w dół.

- Widoczność z kokpitu w deszczowych warunkach? Jest źle, ale tak już jest od dawna. Nie sądzę, aby coś dało się z tym zrobić - powiedział Max Verstappen na konferencji prasowej przed GP Belgii. Kierowca Red Bull Racing wyjawił, że w pełni ufa ocenie dyrektora wyścigowego i będzie polegał na tym, co zadecyduje Niels Wittich.

- Myślę, że wypuści na tor samochód bezpieczeństwa i dokona oceny warunków, czy są bezpieczne. Widoczność i tak będzie do kitu. W innym razie nie możemy organizować już wyścigów w mokrych warunkach - dodał aktualny mistrz świata.

Opady deszczu na Spa-Francorchamps są normą
Opady deszczu na Spa-Francorchamps są normą

Verstappen wskazał powody, dla których ściganie się w F1 w deszczu jest tak niebezpieczne. - Poszliśmy w kierunku większych opon, a to pogarsza sytuację. Do tego bolidy urosły i mają spory docisk, więc rozpryskują więcej wody. Jest gorzej niż chociażby w roku 2016, ale już wtedy było źle. Pamiętam wyścig w Brazylii, gdzie wyjechałem z pit-stopu i nawet nie dostrzegłem, że Alonso jadący przede mną wypadł z toru - przypomniał Holender.

- Abyście zrozumieli, o co nam chodzi, porównałbym to do jazdy autostradą w strugach deszczu przy niedziałających wycieraczkach. Tak my to odczuwamy z kokpitu. Nie ma w tym przypadku żadnych rozwiązań na skróty - dodał Russell.

Czy Spa-Francorchamps jest niebezpieczne?

Opady deszczu w Belgii to jedno, bezpieczeństwo samego toru to drugie. Wątpliwości budzi sekcja Eau Rouge-Raidillon, w której życie stracili van't Hoff i Hubert. Jednak Verstappen od kilku tygodni konsekwentnie broni układu legendarnego obiektu. - Zawsze są rzeczy do poprawy, ale ścigamy się też w Monako, które w mojej ocenie jest bardziej niebezpieczne - stwierdził aktualny mistrz świata.

- Ścigamy się w Monako, bo wszyscy ufamy, że jest tam wystarczająco bezpiecznie. Wypadki się niestety zdarzają. Gdy patrzę wstecz na ostatnią tragedię ze Spa, było tam bardzo dużo pecha. Dlatego nie sądzę, aby można było wiele zmienić. Są inne tory, gdzie w razie wypadku i powrotu bolidu na tor, przy słabej widoczności, też może się zdarzyć coś takiego - dodał Verstappen.

Po tragedii z początku lipca o zmiany w sekcji Eau Rouge-Raidillon nie poprosiło Stowarzyszenie Kierowców F1 (GPDA). - Poczyniono tu już pewne poprawki w zakresie poprawy bezpieczeństwa - powiedział Russell, który jest jednym z dyrektorów GPDA.

- Odwołanie wyścigu nie jest idealne dla którejkolwiek ze stron, ale nie chcemy tu oglądać kolejnej tragedii. Takie jest nasze stanowisko - podsumował Brytyjczyk.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Fatalne prognozy dla GP Belgii. Kierowcy nie wyjadą na tor?!
Wstrząs w Ferrari. Kluczowy pracownik odchodzi do ekipy Orlenu

Komentarze (2)
avatar
ggdd
29.07.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeździć to trzeba umieć zamiast stękać że "nie widać". 
avatar
Maniek_84
28.07.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Pewne procedury powinny być w f1 ruchome i po temacie . Pada nie da się rozegrać treningu o 13.00 spoko przesuwany jedziemy o 17.00. Nie udało się rozegrać treningu ok odwołujemy i robimy ekstr Czytaj całość