Był rok 2018, gdy Formuła 1 podpisała umowę z Netfliksem na produkcję serialu "Drive to survive", który przedstawiałby kulisy rywalizacji w królowej motorsportu. Wówczas szefowie F1 nie mogli przewidzieć, że odniesie on taki sukces, stanie się kołem zamachowym zwiększającym popularność dyscypliny zwłaszcza wśród nowych widzów.
W tym okresie Robert Kubica wracał do padoku F1 po kilkuletniej przerwie. Już jako rezerwowy kierowca Williamsa nagrał kilka wywiadów dla Netliksa, a jego wątek został odnotowany w pierwszej części serialu, która miała swoją premierę przed sezonem 2019. Tym, w którym krakowianin meldował się już w stawce jako pełnoetatowy kierowca ekipy z Grove.
Kubica przypuszcza, dlaczego Netflix go wykasował
Amerykanie odpowiadający za "Drive to survive" zdali sobie sprawę, że historia kierowcy, który niemal stracił życie w wypadku rajdowym, by wrócić do ścigania na najwyższym poziomie F1 po latach wyrzeczeń, powinna chwytać za serca. Tak narodził się pomysł, by poświęcić Kubicy i jego walce o powrót niemal cały odcinek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
Scenarzyści i operatorzy Netfliksa skupili się na Kubicy już podczas przedsezonowych testów F1 w Barcelonie. Pod koniec lutego, w trakcie dnia wolnego, Polak zabrał ich w góry w rejonie Katalonii. Nagrywał ujęcia na rowerze, opowiadał o swojej pasji do kolarstwa, które okazało się dla niego formą rehabilitacji po wypadku rajdowym. W kolejnych miesiącach Kubica kilkukrotnie powtórzył wywiady 1:1 z Netfliksem.
Drugi sezon "Drive to survive", w którym miał pojawić się jeden z odcinków z Kubicą, premierę miał w roku 2020. Polacy chwycili za piloty i nagle okazało się, że krakowianina praktycznie w nim nie ma. Pojawił się za to epizod o historii Williamsa, znaczeniu tej ekipy dla F1, z minimalną obecnością polskiego kierowcy w tle. Dlaczego?
- Zdaję sobie sprawę z tego, dlaczego mnie pominięto - mówi Kubica, pytany przez WP SportoweFakty, dlaczego wykasowano jego wątek z serialu, który doczekał się już czterech sezonów, a piąty jest w fazie produkcji.
- Sporo wywiadów i sporo materiałów nakręciłem dla Netfliksa. Początkowo były plany, aby większość jednego epizodu było o mnie, ale chyba wiem, dlaczego to pominięto. To pozostawię jednak dla siebie. To, co mówiłem, może nie było zbyt spektakularne i nie takie, jak ktoś oczekiwał - dodaje były kierowca Williamsa.
"Drive to survive" zakrzywia rzeczywistość?
Aby zrozumieć słowa Kubicy, należy przypomnieć, że Williams miał w 2019 roku gigantyczne kłopoty. Braki finansowe oraz kiepska organizacja sprawiły, że zespół spóźnił się z budową bolidu na przedsezonowe testy w Barcelonie. Później wielokrotnie miewał problemy z częściami zapasowymi. Robert Kubica w wielu wywiadach podkreślał, że George Russell może liczyć na lepsze traktowanie przez zespół. To mogło nie podobać się szefom Williamsa, bo zgodnie z zawartym kontraktem, ekipy zagwarantowały sobie wpływ na to, co zostanie pokazane kibicom w "Drive to survive".
- Po prostu byłem szczery. Sezon był trudny i żeby pokazać jak było naprawdę, nie byłoby łatwo. Nie chciałem się bawić w takie gierki. Williams dał mi możliwość powrotu do F1 i mimo że moje auto miało mało wspólnego z Formułą 1, to nadal jestem im wdzięczny i za to ich cenię - komentuje Kubica tamte wydarzenia.
38-latek nie ukrywa przy tym, że nie został fanem amerykańskiej produkcji o F1. - Jeśli mam być szczery, obejrzałem 8 minut "Drive to survive" i nawet nie wiem, ile sezonów powstało ostatecznie. Nie chcę, żeby mój przekaz był źle odebrany, ale ja to przeżyłem i wiem, że jest sporo rzeczy, których ja bym nie pokazał. Obraz i treść nie są w tym samym momencie - dodaje.
Rezerwowy Alfy Romeo chciałby, aby w produkcji Netfliksa mocniej podkreślano wątki techniczne, choć ma świadomość, że "wtedy większość młodych ludzi wyłączyłaby serial nie po 8 minutach, a po 8 sekundach". - Ten serial jest dobry dla F1, ale nie dziwię się negatywnym komentarzom niektórych kierowców, bo ja byłem jednym z pierwszych, który to mówił, choć może nie tak głośno. Netflix jako pierwszy dostał tak mocny dostęp do wnętrza zespołów, nikt nigdy wcześniej czegoś takiego nie miał. Pokazałbym niekoniecznie to, że ktoś przeklina, za dużo jest tam też pompowania i robienia sztucznej rywalizacji pomiędzy kierowcami, której nie ma - ocenia Kubica.
Verstappen też powiedział "dość"
Nie tylko Robert Kubica w świecie F1 wypowiada się negatywnie o "Drive to survive". Sporym problemem dla Netfliksa okazała się decyzja Maxa Verstappena, by wycofać się z udziału w projekcie. Holender miał za złe producentom serialu przeinaczanie faktów oraz niewłaściwe kreowanie jego osoby. - Nie jestem osobą, która lubi dramaty. Chcę po prostu, aby producenci serialu przedstawiali fakty i rzeczy takimi, jakie są - powiedział na początku 2022 roku w rozmowie z The Associated Press.
Mimo to, kierowca Red Bull Racing... pojawił się w ostatnim sezonie "Drive to survive". - Prawdopodobnie wykorzystali jakieś fragmenty, które nagrali ze mną w sezonie 2018 i ponownie je wykorzystali. To niewłaściwe - narzekał później aktualny mistrz świata F1.
Zdaniem Kubicy, niewłaściwy sposób przedstawiania kierowców to kolejny problem produkcji Netfliksa. - Sam też nie byłem przedstawiany jako fajny gość, a nie uważam się za takiego, wręcz przeciwnie. Moim jednym z większych kumpli w padoku, z którym spędzałem najwięcej czasu, był Fernando Alonso. On też był przedstawiany jako człowiek bardzo arogancki - mówi Kubica.
- Uważam, że kiedy się jest w czołówce F1, to nie można się wszystkim podobać. Uważam, że Kubica, Verstappen czy ktoś inny nie jest w F1, by wszystkim się podobać. Jesteśmy tam po to, żeby robić swoją pracę - podsumowuje rezerwowy Alfy Romeo.
Premiera piątego sezonu "Drive to survive" zaplanowana jest na przełomie lutego i marca 2023 roku. Zobaczymy w nim Verstappena, który po naciskach ze strony szefów F1 porozumiał się z Netfliksem. - Niektórzy oglądają to po raz pierwszy, w ten sposób przekonują się do F1 i myślą sobie potem "o, ten gość jest ch...em". Tymczasem tak nie jest. Oni to zrozumieli i wiedzą teraz, jak możemy współpracować razem w przyszłości. Dlatego zobaczycie trochę ujęć ze mną w kolejnej części "Drive to survive" - zapowiedział Holender.
Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Walentynki z Ferrari. Włosi już zaplanowali prezentację bolidu
Dramat młodego Polaka. Choroba wyeliminowała go z Dakaru