Williams nadal nie domknął składu na sezon 2023. Wiadomo, że po trzech latach ekipę z Grove opuści Nicholas Latifi. Faworytem do zastąpienia Kanadyjczyka jest Logan Sargeant. Młody Amerykanin wziął udział w pierwszym treningu Formuły 1 przed GP USA i pokazał się z bardzo dobrej strony. Niektóre źródła twierdzą, że jego kontrakt może nawet zostać ogłoszony w sobotę.
Sargeant nie posiada superlicencji, czyli dokumentu niezbędnego do jazdy w F1. Dlatego 21-latek musi utrzymać formę w F2. Ukończenie rywalizacji w czołowej piątce sprawi, że amerykański kierowca zapewni sobie wymagane uprawnienia. Obecnie podopieczny akademii talentów Williamsa zajmuje trzecią lokatę w "generalce" F2, ale różnice w tabeli są niewielkie i jeden kiepski weekend może zmienić sytuację.
Wcześniej spekulowano, że Williams bierze też pod uwagę zakontraktowanie Micka Schumachera albo Antonio Giovinazziego. Kandydatury tych kierowców miały jednak zostać skreślone.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: plaża na Florydzie, a tam Polka. Zachwytom nie ma końca
Logan Sargeant w piątkowym treningu przed GP USA pokonał 23 okrążenia, notując przedostatni czas. Jego strata do Alexandra Albona wyniosła 1,9 s, co jak na brak obycia z bolidem F1 nie jest złym wynikiem. - Szczerze mówiąc, to wszystko różni się od tego, czego się spodziewałem. Sposób, w jaki bolid reaguje na ruchy kierowcy jest zdecydowanie inny od tego, jaki znam z F2 - powiedział Amerykanin, cytowany przez motorsport.com.
- Bolid bardzo szybko reaguje przy dużych prędkościach, ma bardzo dobre hamulce. To były udane przejazdy i wiele się nauczyłem. Byłem początkowo zszokowany tym, jaką mocą dysponuje ta maszyna, ale można się do tego z czasem przyzwyczaić - dodał Sargeant.
Sargeant podkreślił, że nie chciał rozbić bolidu i chciał spędzić jak najwięcej czasu w samochodzie, aby zyskać o nim sporo wiedzy. 21-latek bagatelizował przy tym plotki łączące go z awansem do F1 w roku 2023. - Nie jestem pewien, co się wydarzy. Muszę zanotować dobry występ w F2, aby dostać superlicencję. To mój główny cel - podsumował.
Czytaj także:
F1 podjęła decyzję po skandalu w Japonii. Częściowe przyznanie się do błędu
Rywale szukają zemsty na Red Bullu? Verstappen nie ma wątpliwości