Na samym początku GP Japonii doszło do skandalu, bo jeszcze na pierwszym okrążeniu swój bolid rozbił Carlos Sainz. Chwilę później na torze pojawił się dźwig, który miał za zadanie zabrać z pobocza zniszczoną maszynę Ferrari. Wywołało to oburzenie wśród kierowców Formuły 1, bo ulewny deszcz sprawił, że widoczność na Suzuce była niemal zerowa.
Pretensje względem decyzji sędziów zgłaszał przede wszystkim Pierre Gasly, który przemknął obok dźwigu z prędkością ponad 200 km/h. - Mogłem zginąć - narzekał później kierowca Alpha Tauri, a FIA zapowiedziała, że wyjaśni całą sytuację.
W piątek FIA opublikowała raport z dochodzenia wszczętego po GP Japonii. Wynika z niego, że sędziowie przestrzegali wszystkich procedur. Problem okazało się zachowanie Gasly'ego, który ruszał do wyścigu z alei serwisowej i chciał nadrobić stracony dystans, przez co poruszał się ze znacznie większą prędkością niż reszta stawki F1.
ZOBACZ WIDEO: Czy Lewandowski jeszcze powalczy o Złotą Piłkę? "Mam obawy, że nie!"
FIA przyznała się jednak do błędu, że dźwig ratowniczy powinien był wyjechać później na tor. W związku z ostatnimi wydarzeniami sędziowie będą od teraz decydować o wypuszczeniu dźwigu i innych pojazdów ciężkich dopiero w momencie, gdy cała stawka F1 podążać będzie już za samochodem bezpieczeństwa i ze znacznie mniejszą prędkością.
Trudne warunki sprawiły, że kierowcom nakazano rozpoczęcie rywalizacji na deszczowych oponach. Zdecydowana większość stawki bardzo krytycznie oceniła jednak ogumienie Pirelli na mokry tor. Nawet Max Verstappen rugał Pirelli, iż powinno znacząco poprawić swój produkt i zaoferował włoskiemu producentowi prywatne testy, których celem miałaby być poprawa deszczowych opon.
FIA w piątkowym komunikacie oświadczyła, że omówi z Pirelli kwestię deszczowego ogumienia, tak aby kierowcy byli zadowoleni z produktów oferowanych przez Włochów.
Równocześnie od GP USA wprowadzone zostaną dodatkowe środki w postaci informowania zespołów o wyjeździe ciężkiego sprzętu na tor. Ekipy będą miały obowiązek przekazać tę informację swoim kierowcom.
Czytaj także:
Haas zasypał dziurę budżetową. Udało się znaleźć zastępstwo za rosyjską firmę
Red Bull ujawni prawdę? W F1 huczy od plotek