Z Kraju Basków na Wyspy Brytyjskie
Xabi Alonso pochodzi z rodziny o dużych piłkarskich tradycjach. Jego ojciec Miguel Angel Alonso podczas profesjonalnej kariery piłkarskiej trzykrotnie zdobywał mistrzostwo Hiszpanii. Dwa razy jako zawodnik Realu Sociedad oraz nieco później już jako gracz FC Barcelony. To właśnie w barwach pierwszego z wymienionych klubów na tzw. szerokie wody wypłynął jeden z synów Miguela o imieniu Xabi.
Młody przedstawiciel rodu Alonso podobnie jak tata najlepiej czuł się w środkowej strefie boiska. Jego największymi atutami od samego początku przygody z futbolem był doskonały przegląd pola oraz umiejętność posłania precyzyjnego podania.
W 2004 roku po rozegraniu ponad 120 meczów dla ekipy wspomnianego już wyżej Realu Sociedad Xabi podjął decyzję o zmianie otoczenia. Wydawało się, że jego kolejnym klubem będzie Real Madryt, ale zdecydowanie największe zainteresowanie usługami ówczesnego 23-latka pochodziło wprost z Wysp Brytyjskich.
Tamtejszy Liverpool pozyskał hiszpańskiego pomocnika za 16 mln euro. Chyba sam Alonso nie spodziewał się wtedy, że przeprowadzka do miasta Beatlesów to jedna z najlepszych rzeczy, jaka spotka go w całej piłkarskiej karierze.
Przynależność do elity
W całej historii futbolu jest bardzo niewielu trenerów, którzy osiągnęli sukcesy zarówno w charakterze zawodnika, jak i później już w roli szkoleniowca. Do takiego elitarnego grona bezapelacyjnie zalicza się Xabi Alonso.
Podczas swojego pobytu na Anfield gracz urodzony w baskijskiej Tolosie zdobył kilka cennych trofeów ze statuetkami za zwycięstwa w Lidze Mistrzów oraz Pucharze Anglii na czele. Równie udanie wyglądał pobyt piłkarza z Półwyspu Iberyjskiego na południu Niemiec oraz w Madrycie, gdzie przyszło mu reprezentować barwy Królewskich. W rozlicznych wywiadach Alonso zaznacza jednak, że specjalne miejsce w jego sercu zarezerwowane jest właśnie dla Liverpoolu.
Dziś po ponad 15 latach rozłąki z The Reds jeden z najlepszych menadżerów na rynku wraca do swojego piłkarskiego domu, by urwać pierwsze punkty niepokonanym dotąd w Champions League gospodarzom. Bukmacherzy absolutnie nie wierzą w wygraną popularnych Aptekarzy, ale jak doskonale wiemy, we współczesnej piłce nożnej nie ma rzeczy niemożliwych.
Przed startem poprzedniej kampanii nikt nie wierzył w zwycięstwo Bayeru za naszą zachodnią granicą. Finał sezonu był jednak absolutnie zaskakujący. Kto wie, czy dziś nie będzie to wyglądało podobnie.
Futbol na tak
Cechą wyróżniającą Bayer Leverkusen na tle pozostałych zespołów w niemieckiej ekstraklasie jest niezwykła łatwość konstruowania akcji zaczepnych pod polem karnym rywali. W Bundeslidze na ten moment jedynie Eintracht Frankfurt oraz Bayern Monachium mogą się pochwalić większą zdobyczą bramkową od aktualnych mistrzów kraju.
Przeniesie tej umiejętności na zmagania z innymi drużynami ze Starego Kontynentu, nie jest sprawą prostą. Pokazały to dobitnie potyczki z Milanem oraz Brestem, w których to Victor Boniface i spółka strzelili raptem dwa gole.
Dziś w rywalizacji z Liverpoolem dochodzi jednak dodatkowy czynnik emocjonalny. Dla Alonso triumf na Anfield będzie bez wątpienia kwestią honoru. O liczbę trafień absolutnie bym się zatem nie martwił. Czy to jednak ręce Die Apotheker powędrują ostatecznie ku górze? O tym przekonamy się już niebawem.