Michał Cieślak: Pas mistrza świata? Zajmie mi to rok albo półtora

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski  / Na zdjęciu: Michał Cieślak
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Michał Cieślak

Siedem ostatnich starć Michał Cieślak skończył przed czasem. 10 grudnia na gali we Wrocławiu stoczy walkę z Nikodemem Jeżewskim o mistrzostwo Polski w kategorii junior ciężkiej. Jego główny cel jest jednak dużo bardziej ambitny - mistrzostwo świata.

W tym artykule dowiesz się o:

WP SportoweFakty: Krzysztof Włodarczyk daje panu ostry wycisk podczas sparingów?

Michał Cieślak: Pierwsze sparingi mamy za sobą, ale kilka bardzo dobrych sparingów jest jeszcze przede mną. Nie mógłbym wymarzyć sobie lepszego sparingpartnera. Przygotowania do walki przebiegają bardzo dobrze - zarówno pod względem taktycznym, jak i technicznym. Myślę, że 10 grudnia będę w życiowej formie.

[b][tag=1978]

Andrzej Wasilewski[/tag] spodziewa się będzie to arcyciekawa walka i wielkie widowisko.
[/b]
- I ma rację. Przygotowuję się na ciekawą walkę i wielkie widowisko. Wychodzę do wojny i będę przygotowany na ciężki bój.

Nikodem Jeżewski jest od pana dwa lata młodszy i ma całkiem dobry rekord - 12 zwycięstw i 1 remis. Zaplanowana na 10 grudnia walka będzie dla niego najtrudniejsza w dotychczasowej karierze?

- Nie wiem. Nie skupiam się na nim. Koncentruję się na swoich przygotowaniach i treningach. 10 grudnia wychodzę do walki i robię swoją robotę.

Siedem ostatnich walk wygrał pan przez nokaut. Tak będzie i tym razem?

- Myślę, że tak będzie i tym razem. Ta walka na pewno nie zakończy się na punkty. Wychodzę do pojedynku i jestem bardzo dobrze nastawiony mentalnie. Szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać. Wszystko jest na plus. W ringu będzie prawdziwa eksplozja.

To już pana czwarta walka w tym roku. Odpowiada panu takie szybkie tempo?

- Odpowiada. Wiadomo, że przygotowania do walki zawsze są długie i bardzo trudne, ale same walki szybko się kończyły. Myślę, że na moim etapie kariery nie ma sensu czekać dłużej. Cztery walki w roku korzystnie wpływają na mój rozwój.

ZOBACZ WIDEO: Joanna Jędrzejczyk po obronie pasa UFC

A patrząc na czternaście swoich dotychczasowych walk, którą uważa pan za najtrudniejszą?

- Na początku każda walka była trudna - debiut z Łukaszem Zygmuntem czy druga walka z Łukaszem Rusiewiczem. Myślę jednak, że pojedynkiem, który dał mi najwięcej, była walka z Francisco Palaciosem. Dała mi dużo pewności siebie i pokazała na co mnie stać, ale też nad czym muszę pracować.

Palacios to dwukrotny pretendent do tytułu mistrza świata wagi junior ciężkiej. Lubi pan wracać do tej walki i oglądać jej powtórki?

- Tak, akurat tę walkę lubię oglądać. Wszystko układało się po mojej myśli. Wszystko fajnie mi wychodziło.

Pana promotor Tomasz Babiloński ogłosił już plan pana przyszłorocznych walk. W kwietniu ma pan boksować o pas interkontynentalny, a kolejne walki stoczy pan w sierpniu w Międzyzdrojach i w październiku w Wieliczce. Ma pan jakieś specjalne życzenia co do rywali?

- Nie mam specjalnych życzeń. Wszystko będę konsultować z promotorami. Chcę im bardzo podziękować, że mam już rozpiskę walk na przyszły rok. Nie muszę się martwić, że ktoś zadzwoni do mnie na tydzień lub dwa tygodnie przed walką. Stoję na konkretach, więc do każdej walki będę przygotowany. Wiem, że moje kolejne pojedynki będę toczył z coraz lepszymi rywalami.

W najbliższym czasie czeka pana walka z Nikodemem Jeżewskim. Później chciałby pan jeszcze boksować z którymś z Polaków?

 - Myślę, że Nikodem Jeżewski będzie raczej moim ostatnim rywalem, a później będę się skupiał na zagranicznych rywalach. W przyszłym roku, na początku stycznia, chciałbym wylecieć na obóz do Stanów Zjednoczonych.

Wyjazd do USA jest potrzebny, żeby mógł się pan rozwijać jako pięściarz?

- Myślę, że jest bardzo potrzebny. To dobry czas na taki wyjazd. Chcę polecieć i sprawdzić, czego mogę się tam nauczyć. Nie chcę, żeby zrobiło się za późno. I nie chcę potem żałować, że nie spróbowałem czegoś nowego.

Wyjazd jest już pewny?

- Na razie wstępnie rozmawialiśmy z promotorami. Myślę, że szczegóły będziemy dogadywać już po walce we Wrocławiu.

W Stanach Zjednoczonych od półtora roku trenuje i walczy pana rówieśnik Artur Szpilka. Jak ocenia pan jego postępy i styczniową walkę o mistrzostwo świata WBC z Deontayem Wilderem?

- Artur zrobił duże postępy. Stany Zjednoczone to nowa szkoła boksu. Myślę, że taki wyjazd dla każdego sportowca jest bardzo korzystny. Zmiana otoczenia, trenera i sparingpartnerów. W Polsce Artur pewnie często sparował z tymi samymi zawodnikami, a tam ciągle ma kogoś nowego. To samo będzie się tyczyło mnie. To dla mnie nowy bodziec do treningów. O to mi chodzi o to dlatego jak najszybciej chcę wylecieć do Stanów.

W serwisach bokserskich jest pan nazywany następcą Krzysztofa Włodarczyka i Krzysztofa Głowackiego i kreowany na przyszłego mistrza świata w wadze junior ciężkiej. Odpowiadają panu takie porównania?

- Nie czuję się niczyim następcą. Nazywam się Michał Cieślak. Boksuję po swojemu i idę po swoje. Mam swoje cele. A czy zdobędę pas mistrza świata? Myślę, że jest to w moim zasięgu. Zobaczymy, jak będzie się układała współpraca z promotorami. Spodziewam się, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku, a walka o mistrzostwo świata odbędzie się w niedługim czasie.

Ile czasu i ile walk jest panu potrzebnych, żeby ten tytuł mistrza świata wywalczyć?

- Myślę, że zajmie mi to rok albo półtora roku. Jak dostanę taką szansę, to na pewno ją wykorzystam.

[b]Rozmawiał Michał Bugno

Autor na Twitterze:

[/b]

Komentarze (0)