Na igrzyskach w Paryżu, jedną z największych polskich gwiazd była Julia Szeremeta. Podczas IO miała zaledwie 20 lat, a kapitalnie walczyła w boksie w kategorii do 57 kilogramów. Ostatecznie zdobyła srebrny medal, jednak jej finałowa rywalka wywołała sporo kontrowersji.
Mowa o Tajwance Lin Yu-Ting, co do której pojawiły się wątpliwości. Związany z Władimirem Putinem prezes Międzynarodowej Federacji Boksu Umar Kremliow zarzucał jej, że nie przeszła testów płci. Robił to jednak bez żadnych dowodów. To część wielkiej geopolitycznej rozgrywki, o której więcej pisaliśmy TUTAJ.
Okazało się, że Tajwanka przeszła badania. Polska pięściarka wypowiedziała się na ten temat w rozmowie z Markiem Ignasiewiczem w "Dzienniku Sportowym". Odpowiedziała na pytanie, czy jeśli ostatecznie dostałaby złoto, to nie czułaby się okradziona z przyjemności stania na podium i przeżycia glorii chwały.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Piękna pogoda i basen. Tak wypoczywał polski siatkarz
- Jakby się okazało, że zostanę mistrzynią olimpijską, to na pewno będzie to już trochę inne uczucie. Co innego stać na podium na igrzyskach, a teraz dostać medal. Jednak to też by było wspaniałe uczucie. Na informacje trzeba poczekać trzy miesiące, jak przyjdą wyniki testów płci - opowiada Szeremeta. Decyzji należy spodziewać się najpewniej w listopadzie.
Z kolei na pytanie czy chciałaby rewanżu za przegrany olimpijski finał odpowiedziała. - Nie ma sprawy, możemy walczyć - przyznaje srebrna medalistka igrzysk w Paryżu.