Artur Szpilka po porażce z Siergiejem Radczenką rozstał się z rosyjskim trenerem Romanem Anuczinem i rozpoczął współpracę z Andrzejem Liczikiem. Pięściarz z Wieliczki w rozmowie z portalem sport.tvp.pl zdradził, jak trenuje w dobie pandemii koronawirusa.
- Nie jest łatwo. Wszystkie siłownie są zamknięte, trzeba organizować sobie czas tak, by móc cokolwiek potrenować. Trenujemy z trenerem Andrzejem Liczikiem w większym pokoju, a jak jest cieplej to na polu. Każdy trener ma nową optykę na boks, ja wróciłem do początku - podkreślił "Szpila".
Były pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej dodał, że wrócił do podstaw sztuki bokserskiej. - Każdy trener ma inny pomysł na boks. Wróciliśmy do podstaw, do pomysłu na lewy prosty, prawy prosty. Nie chcę mówić za dużo (...) Ja jestem prostym chłopakiem i potrzebuję prostych podpowiedzi - ocenił.
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" (highlights): Toledo brutalnie znokautowany, popis Ormanowa na ACA
30-letni "Szpila" ma żal do Anuczina, że narożnik nie zareagował, kiedy przegrywał na punkty z Radczenką. - Narożnik nie dawał żadnej wskazówki, że mogłem tę walkę przegrywać. Gdybym cokolwiek takiego czuł, to zacząłbym wcześniej. Z perspektywy ringu, wydawało się, że to wystarczy - podsumował.
Szpilka na gali boksu w Łomży wygrał z Radczenką na punkty, ale większość ekspertów i kibiców uznało werdykt sędziów za skandaliczny. - Chcę spróbować jeszcze raz, chcę koniecznie rewanżu. Jeśli przegram bądź wygram słabo, to sam zakończę karierę, bo to znaczy, że coś się we mnie wypaliło - zapowiedział 30-latek.
Zobacz:
Boks. Fiodor Łapin niepokoi się o Artura Szpilkę. "Był zdziwiony, że nie jest monstrum"