"GGG" uchodzi za jednego z najbardziej elektryzujących pięściarzy zawodowych na świecie. 31-latek może pochwalić się niebywałą serią szesnastu kolejnych zwycięstw przed czasem, co daje mu blisko 90 procentowy wskaźnik nokautów.
Murowanym faworytem był Gołowkin (29-0, 26 KO), a odzwierciedlenie różnicy klas było widoczne już na samym początku. Pod koniec pierwszej rundy kiler pochodzący z Karagandy posłał Adamę na deski, a spiętego pretendenta przed egzekucją uratował gong.
Król efektownych zwycięstw nie chciał rozczarować publiczności i trochę na siłę szukał spektakularnego rozstrzygnięcia. "Pistolet Maszynowy" coraz bardziej się rozluźniał i momentami był trudnym celem do trafienia przez dość nieskoordynowaną ruchliwość.
W czwartej rundzie "Giena" wstrzelił się z pięknym prawym podbródkowym, ale szczęka Afrykanina nie dała się złamać.
Z czasem twarz Adamy była coraz bardziej opuchnięta, a zmęczony trudami mistrzowskiej konfrontacji challenger w szóstej odsłonie z premedytacją wypluwał ochraniacz na szczękę, próbując zyskać dodatkowe sekundy w momentach opresji. Na niewiele się to zdało i po krótkim lewym zapoznał się po raz drugi z matą ringu w Monte Carlo.
Gołowkin postanowił zabrać się do doszczętnego rozbicia oponenta i w siódmej rundzie przyśpieszył, a Adama padł po lewym prostym. Kolejne ciosy spadały bezkarnie na jego głowę, aż do akcji wkroczył sędzia ringowy, decydując się na przerwanie pojedynku.