Śmierć Johnny'ego Famechona to ogromna strata dla świata boksu. W historii zapisały się jego walki z Masahiko Haradą czy Jose Legrą, dzięki którym Australijczyk sięgnął po pas mistrza świata. Został wprowadzony do galerii bokserskich sław, a w kraju miał status legendy tego sportu.
Po pierwszy tytuł Australijczyk sięgnął w 1969 roku. W swojej karierze wygrał 56 z 67 pojedynków. Pięciokrotnie musiał uznać wyższość przeciwników, a sześć jego walk kończyło się remisami. Dwudziestokrotnie wygrał przez nokaut. Jeśli przegrywał, to tylko na punkty.
Australijczyk na sportową emeryturę odszedł zaledwie w wieku 25 lat. Jeff Fenech mówił, że Famechon walczył niczym Floyd Mayweather. Słynął z obrony przed ciosami przeciwników. Uderzał, ale sam nie był trafiany - wspominał Fenech.
W 1991 roku były bokser został ciężko ranny po tym, gdy został potrącony przez samochód. Wtedy przeszedł uraz mózgu oraz udar. Po długiej rehabilitacji wrócił do normalnego życia. W 2022 roku otrzymał Order Australii za znaczące zasługi dla boksu.
Czytaj także:
Afera w świecie boksu. Słynny promotor pozwany, mistrz bez pieniędzy za walkę
Kownacki powalczy z Adamkiem?! Wymowna odpowiedź