Niegdyś w takiej konkurencji Polka byłaby faworytką i z radością stawałaby na starcie. Tym razem jej sytuacja będzie jednak daleka od optymalnej, gdyż w przeciwieństwie do wielu innych występów w takim biegu, tym razem wystartuje z bardzo odległej pozycji. W sobotę Kowalczyk była w Toblach dopiero pięćdziesiąta na 10 km stylem dowolnym i nie kryła, że wzięła udział w tych zawodach tylko po to, by móc wystąpić w niedzielę.
O doścignięciu czołówki przy takich stratach nie ma oczywiście mowy. Realnym celem sportowym, pomijając plusy związane ze startową metodą przygotowywania formy na luty, może być jedynie miejsce w trzydziestce i punkty Pucharu Świata. Kowalczyk wystartuje jako czterdziesta dziewiąta, gdyż jedna z rywalek po sobotnim biegu się wycofała, ale do trzydziestej Marii Nordstroem już na początku będzie traciła 37 sekund. W przeszłości byłoby to tyle co nic, ale teraz nie ma wcale pewności, czy Polka będzie finiszowała w gronie trzydziestu najlepszych.
Dla Kowalczyk będzie to pożegnanie z Pucharem Świata na dłuższy czas - na początku stycznia opuści bowiem Tour de Ski.
Jako pierwsza na trasę ruszy natomiast Charlotte Kalla, zwyciężczyni z soboty. Pięć sekund po niej bieg rozpocznie Ragnhild Haga, trzynaście sekund później Heidi Weng.
Oprócz kobiet w Toblach pobiegną także mężczyźni na 15 km stylem klasycznym, również na dochodzenie. Różnice po sobotnich zawodach są bardzo niewielkie, więc konkurencja zapowiada się ciekawie.
Na listach startowych prócz Kowalczyk widnieją jeszcze nazwiska Jana Antolca, Martyny Galewicz i Sylwii Jaśkowiec.
Program niedzielnych biegów:
11:30 - 10 km kobiet stylem klasycznym na dochodzenie
13:30 - 15 km mężczyzn stylem klasycznym na dochodzenie
ZOBACZ WIDEO 9-letni Polak podbija świat skoków narciarskich. W Europie nie ma sobie równych!
a może?