Ekipa For Nature Solutions Apatora Toruń jest jednym z największych rozczarowań tego sezonu, bo choć przed sezonem byli typowani do walki o złoty medal, to po czterech kolejkach zajmują przedostatnie miejsce, z zaledwie jednym zwycięstwem na koncie. Drużyna zostawiła po sobie fatalne wrażenie zwłaszcza w niedzielnym meczu na Motoarenie, który gospodarze przegrali z osłabionym Motorem Lublin 42:48.
Postawa zawodników po przegranym starciu mogła zdziwić, bo w klubowym budynku nie odbyło się żadne spotkanie, a zawodnicy praktycznie nie mieli okazji, żeby na gorąco podzielić się swoimi przemyśleniami. Zresztą to już staje się powoli tradycją, bo odkąd rozpoczął się sezon, Apator jeszcze ani razu nie spotkał się w pełnym składzie na wspólnym treningu.
Co więcej, nawet przed i po meczach nie było dotąd czasu, by wspólnie spędzić trochę czasu. Drużyna Apatora jest więc w rzeczywistości zlepkiem indywidualności, a żadne odprawy w czasie meczów nie mogą przynieść żadnego skutku, bo zawodnicy nie znają swoich preferowanych ustawień i w razie zmian w nawierzchni, nie mają żadnego punktu odniesienia. Nie byłoby pewnie w tym nic wyjątkowo, gdyby drużyna spisywała się zgodnie z oczekiwaniami, a poszczególni zawodnicy dobrze czuli się na domowym torze.
ZOBACZ WIDEO Takiej imprezy w polskim żużlu jeszcze nie było. Samolot, Greg Hancock i nietypowy finał
- Po meczu z Motorem było już bardzo późno, ja byłem zobligowany obecnością regulaminową na dwóch konferencjach, więc uznaliśmy, że nie ma sensu trzymać dłużej zmęczonych po GP zawodników. Najbliższy trening ma odbyć się w Toruniu w piątek i mają stawić się na nim wszyscy żużlowcy. To będzie idealna okazja, by każdy powiedział, co leży mu na sercu i żebyśmy wspólnie zastanowili się nad podejściem do kolejnych meczów. Uzasadnianie słabszego meczu, niepowtarzalnym torem niespecjalnie do mnie trafia - komentuje trener drużyny, Robert Sawina.
Pretensje zawodników trudno zrozumieć, tym bardziej, że od początku sezonu mieli oni mało okazji, by pojeździć na Motoarenie i znaleźć odpowiednie rozwiązania na każde warunki.
- Pod tym względem mogę wyróżnić Roberta Lamberta, który w tym sezonie wziął udział w największej liczbie treningów i jak widać, pomogło mu to odnaleźć odpowiednią formę. Juniorzy też ciężko pracują i są na każdym organizowanym treningu. Trudno narzekać na tor, jeśli w rzeczywistości spędziło się na nim bardzo mało czasu i nie ma się przygotowanych rozwiązań na każdą ewentualność. Gdy byłem jeszcze zawodnikiem, to po słabszych meczach przyjeżdżałem na stadion w poniedziałek rano i natychmiast szukałem odpowiedzi na pytanie, co poszło nie tak. Jesteśmy do ich dyspozycji 24 godziny na dobę. Dzisiaj czasy się zmieniły. Mam dokładne raporty z treningów i od końcówki marca nigdy nie było u nas pełnego składu na treningu. Usprawiedliwieniem może być to, że zawodnicy startują w różnych zawodach. W ubiegłym tygodniu rozpoczął się cykl Speedway Grand Prix i cała nasza czwórka zawodników od środy była już praktycznie poza krajem - komentuje Sawina.
Piątkowy trening w Toruniu w końcu będzie obowiązkowy dla wszystkich i jest szansa, że pomoże on nieco ustabilizować dyspozycję na domowym torze. Być może zawodnicy będą też mieli więcej czasu, by porozmawiać o swoich preferowanych ustawieniach na ten tor, a to może im pomóc w trakcie najważniejszych meczów. Nawet jeśli żużlowcy nie będą startować na takich samych przełożeniach, to będą mieć punkt odniesienia i podczas zawodów łatwiej będzie im wymieniać się spostrzeżeniami.
- Nasze odprawy meczowe nie kończą się konstruktywnymi wnioskami, ale przecież ja nie mogę narzucać zawodnikom, jakie ustawienia mają wybrać. To oni powinni dać wskazówki swoim indywidualnym mechanikom, doradcom. Każdy z nich preferuje inne ustawienia, dysponuje innymi charakterystykami silników, gdyby było tak samo, to pożyczaliby sobie motocykle tak jak to było w moich czasach. Jako trener mogę jedynie zwrócić uwagę, że najszybsza linia jest w tym, a nie innym miejscu lub potrzebujemy lepszego momentu startowego, czy szybkości na wyjściu z wirażu itd. Moim zdaniem jest stworzyć odpowiednie warunki, by zawodnicy chcieli się uzewnętrznić i powiedzieć szczerze o swoich przemyśleniach, czasem pociągnąć za język najlepszego w minionym biegu. Jestem zwolennikiem spokojnych działań, dlatego nie zamierzam wprowadzać nerwowej atmosfery zwłaszcza, że mecz z niepokonanym dotychczas Motorem Lublin był pierwszym naprawdę kiepskim występem w tym roku na naszym torze - przyznaje szkoleniowiec, który po ostatnim meczu był mocno krytykowany przez fanów.
Trener tuż po meczu przyznał bowiem w Canal+, że powodem słabszej dyspozycji zespołu jest... brak Emila Sajfutdinowa.
- Zespół był budowany w oparciu o pięciu mocnych seniorów, więc wiadomo, że gdy jeden z nich wypada, to drużyna automatycznie staje się słabsza. Podjąłem się wyzwania prowadzenia tej drużyny, gdy nic nie wskazywało na dyskwalifikację Rosjan, ale nie żałuję tej decyzji i nie zamierzam się poddać pod wpływem nagonki na naszą drużynę. W takich chwilach widzimy i słyszymy jasno, kto jest budującym, a kto podkopuje powstający fundament. Oczywiście jeśli znajdzie się ktoś, kto poprowadzi drużynę lepiej, to ja jestem pierwszy, który będzie za zmianą - przyznaje wychowanek toruńskiego klubu, a obecnie trener.
W najbliższej kolejce Apator zmierzy się na wyjeździe z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz. Spotkanie odbędzie się w niedzielę o godz. 19:15.
Czytaj więcej:
Dziedzictwo Jędrzejaka sekretem Jabłońskiego
Fatalny wypadek w Gdańsku. Są nowe informacje