Po dwóch sezonach poza sportem żużlowym Greg Hancock zajął miejsce w sztabie szkoleniowym Betard Sparty Wrocław przed sezonem 2021, dołączając tym samym do Dariusza Śledzia, który był jego kolegą klubowym, za czasów startów w zespole ze stolicy województwa dolnośląskiego.
Amerykanin przyznaje jednak, że pierwotnie odrzucił taką możliwość, gdy pojawiła się ona pod koniec 2020 roku. Wskutek dalszych rozmów zmienił jednak decyzję i ostatecznie był zachwycony możliwością pracy z zespołem, w którym znaleźli się późniejszy mistrz świata Artiom Łaguta, trzykrotny czempion globu Tai Woffinden, jeden z najlepszych polskich zawodników Maciej Janowski oraz młodzi i perspektywiczni Dan Bewley i Gleb Czugunow.
Pierwsza próba była nieskuteczna
Ostatecznie Betard Sparta Wrocław w sezonie 2021 zdobyła Drużynowe Mistrzostwo Polski po raz pierwszy od 15 lat. Amerykanin nie ukrywa radości i dumy z tego, że mógł pomóc tej drużynie w wywalczeniu najcenniejszego trofeum w PGE Ekstralidze.
ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta podpowiada siostrzeńcowi jak jeździć w Grudziądzu! "On to robi inaczej"
- To było coś fenomenalnego. Gdy działacze z Wrocławia zadzwonili do mnie, negocjowaliśmy wcześniej na ten temat zimą, ale wówczas to nie wyszło - odmówiłem im. Później jednak oni wrócili do tematu w ostatniej chwili, w lutym i ponownie rozpoczęliśmy rozmowy. Znam ten klub bardzo dobrze, jest bardzo profesjonalny - z pewnością najbardziej w Polsce. Gdy spojrzymy na tę grupę zawodników, to było oczywiste. Dopóki wszyscy byli zgodni, wiedziałem, że jesteśmy w stanie osiągnąć coś wielkiego - mówi Greg Hancock, na łamach fimspeedway.com.
Utytułowany były reprezentant Stanów Zjednoczonych podkreśla, że najważniejsza była współpraca z młodszymi podopiecznymi, ponieważ oni bardziej potrzebowali pomocy, niż czołowi zawodnicy świata.
Nie chce wychodzić przed szereg
- Gdy się już tam znalazłem i zacząłem pracować z tymi chłopakami, wiedziałem, że mogę zrobić niezbyt wiele dla najlepszych z nich. Można jednak z kolei ukształtować tych "średnich" i młodszych, jeśli tylko dotrze się do nich odpowiednio wcześnie. Nie jestem tam po to, aby cokolwiek zmieniać, tylko po to, aby nieco ich nakierować, dawać im rady, jeśli tylko są otwarci na ich przyjęcie i odpowiedzieć na każde pytania, jakie tylko mogą mieć - dodaje.
Pomimo tego, że Hancock mógł cieszyć się wymarzonym startem swojej kariery trenerskiej, gdy klub z Wrocławia zakończył 15-letnie oczekiwanie na mistrzowski tytuł w polskiej lidze, sam zainteresowany skromnie do tego podchodzi.
- Nie mogę przypisywać sobie zbyt dużych zasług. Nie jestem takim człowiekiem. Po prostu wybrałem chłopaków, wobec których czułem, że mogę wiele dla nich zrobić i dałem im tyle rad, ile tylko mogłem, bez przeciążania ich lub starania się, aby próbowali być mną - podkreśla na koniec Greg Hancock.
Czytaj także:
Wściekł się. Najpierw wyskoczył na Mrozka, a potem wygrał wyścig
W Toruniu przerwą oczekiwanie na mistrzostwo? "Możemy pokonać każdy zespół"