Ireneusz Kwieciński (trener KSM Krosno): Wynik odzwierciedla jazdę jednej jak i drugiej drużyny. Najjaśniejszym punktem po raz kolejny w naszej drużynie okazał się Mateusz Kowalczyk. Mogliśmy użyć go jako jokera, z tym, że on jechał z rezerwy i te zmiany taktyczne były takie, żeby wybrał sobie pole, które mu najbardziej odpowiada. Z tego względu nie mogliśmy go puścić jako jokera później. Teraz i tak widzimy, że ten joker nic by nie wniósł. Przyjechaliśmy w takim składzie w jakim mogliśmy przyjechać. Nie tylko ze względu na kontuzje ale i finanse. Gratuluję drużynie z Łodzi awansu do finału drugiej ligi. Będzie zacięta walka z Miszkolcem. Potwierdzili, że są w stanie dobrze pojechać w Miszkolcu i wygrywać, więc zanosi się na wyrównany pojedynek.
Mateusz Kowalczyk (KSM Krosno): Tor był równy dla wszystkich, ale dla mnie był troszkę zagadką. Jeden bieg wygrany, później miałem jakieś problemy. Mogło być lepiej ale co tu się dziwić? Drużyna, która wygrała awansowała do finału. Jeżdżą na tym torze cały rok i mają go w małym palcu. Ciężko się ścigać z takimi zawodnikami u nich na torze. Zawsze jest jakiś niedosyt, ale myślę, że nie jest źle ale i nie jest za dobrze. Myślę, że na pewno będą jeszcze jakieś turnieje, na które będę chciał się załapać, żeby jak najdłużej jeździć, coś ze sprzętem pokombinować pod kątem przyszłego sezonu. Jak będą jakieś imprezy to z miłą chęcią jeszcze pojadę. W przyszłym roku będę jeszcze juniorem. Nie myślałem jeszcze o przynależności klubowej. Czekam cały czas na propozycje.
Tomasz Bajerski (KSM Krosno): Ostatni raz jeździłem na lodzie, bodajże w Toruniu. Pierwszy bieg był troszeczkę dziwny ale w drugim już było bardzo dobrze, już się dobrze czułem. Jeden porządny trening i mogę się ścigać dalej. Na pewno nie będę już szukał startów w tym sezonie. Chodziło tylko o to, żeby przedłużyć licencję. Zobaczymy co się wydarzy w zimie. Jeszcze za wcześnie, nie myślałem o tym czy będę startował w przyszłym sezonie czy nie.
Henrik Gustafsson (Orzeł Łódź): To było efektowne zwycięstwo. Wszyscy pojechali bardzo dobrze. Nie jeździłem przez ostatnie dwa tygodnie, więc dobrze być znów na torze. Nie jestem zadowolony z punktów, które straciłem. Gubiłem je dlatego, że długo nie jeździłem i męczyłem się na dystansie jadąc w takiej ilości biegów w krótkim czasie. Simon po upadku był trochę skołowany, mocno się poobijał, ale niczego nie złamał. Wrócimy do Szwecji, gdzie jutro spotka się z lekarzem.
Piotr Dym (Orzeł Łódź): Tor był trochę inny niż na treningu, ponieważ padał deszcz, ale mi sprzyjał. Jestem też dobrze nastawiony na następne mecze. Chciałbym wygrać w Miszkolcu, żeby tutaj było troszeczkę łatwiej. Jedzie cała drużyna, wszystko jest w porządku ze strony naszej, działaczy i kibiców, dziękujemy im za dobry doping. Ostatni mecz jest u nas i to troszeczkę dla nas lepiej, bo możemy się więcej przygotować u siebie. Jedziemy tam i może nam się poszczęści i wygramy ten mecz.
Mariusz Franków (Orzeł Łódź): Wczoraj na treningu było dobrze, byłem super dopasowany. Dzisiaj byłem z jednym motocyklem, bo pod koniec treningu rozleciał mi się silnik. Ten jeden był jaki był. Troszeczkę wczoraj popróbowałem i było widać efekty. Pozmieniałem przełożenia i parametry silnika po treningu na dzisiejszy tor zupełnie nie w tą stronę. Totalne nieporozumienie. Nie było sensu, żeby puszczać mnie dalej. Nie miałem drugiego motocykla, żeby się przesiąść. Mecz i tak wygrywaliśmy to niech chłopaki jadą. Trudno. Nie wiem czy pojadę do Miszkolca, zadecyduje trener. Na razie muszę sprzęt przygotować. Silnik się rozleciał i trzeba to od nowa zrobić wszystko. Dla mnie nic nowego. Kolejny albo nasty raz. Mam pecha, nie wiem dlaczego. Po prostu się psują.
Fotorelacja z meczu Orzeł Łódź - KSM Krosno - foto.sportowefakty.pl