Wypowiedź Zmory to reakcja na dyskusję, która rozgorzała w ostatnim czasie wokół polskich juniorów. Wielu prezesów zwraca uwagę, że pieniądze, których oczekują niektórzy młodzi zawodnicy, są nieadekwatne do ich poziomu sportowego. Były prezes Stali Gorzów twierdzi, że problem leży w przepisach.
- Moje zdanie jest takie, że cały system szkolenia jest postawiony na głowie. Wszystko zostało odwrócone o 180 stopni - mówi Zmora w rozmowie z WP SportoweFakty. - System szkolenia w Polsce opiera się na karach, a powinien być oparty na nagrodach. Powinniśmy brać przykład z piłki nożnej - dodaje były działacz.
Zmora nawiązuje w ten sposób do systemu Pro Junior, który funkcjonuje w PZPN. - Tam kluby są nagradzane za szkolenie, za liczbę minut, które młodzi zawodnicy spędzają na boisku, a akademie są certyfikowane, jeśli szkolą w odpowiedni sposób. Dostają także za to pieniądze - tłumaczy Zmora.
ZOBACZ WIDEO Żużel. "Bezstresowe wychowanie" Stanisława Chomskiego. Sprawdziło się u Zmarzlika, zadziała na Palucha?
- Różnice pomiędzy piłką nożną i żużlem było najlepiej widać w pandemii. Kiedy wybuchła, to w piłce nożnej wszyscy kombinowali, jak nadal szkolić, żeby otrzymać za to środki. Co mieliśmy w żużlu? Większość mówiła, że szkolić się nie da, bo jest koronawirus. Działacze prosili, żeby ich nie karać. Gdybyśmy mieli w żużlu system oparty na nagradzaniu za szkolenie, to działacze szukaliby sposobów, aby zdobyć te pieniądze. A tymczasem byliśmy świadkami festiwalu wymówek, dlaczego się nie da szkolić w pandemii - przekonuje były prezes Stali.
Zmora uważa, że pieniądze na motywacyjny system szkoleniowy w polskim żużlu znalazłyby się bez problemu. - Wiele mówi się, że gigantyczne pieniądze z kontraktu telewizyjnego trafiły do klubów. A przemilcza się fakt, że udziałowcem Ekstraligi Żużlowej jest również Polski Związek Motorowy, który także odebrał swoją część z kontraktu telewizyjnego. A to właśnie na barkach związku sportowego ciąży obowiązek dbania o rozwój dyscypliny sportowej. I to on w pierwszej kolejności z własnych środków winien wspierać rozwój żużla w Polsce. Tymczasem związek pod rygorem kar ten obowiązek przerzuca na barki klubów. To stoi na głowie. Należy jak najszybciej odejść od archaicznego systemu kar na rzecz nagród na szkolenie - tłumaczy.
W jaki sposób powinien być zatem zorganizowany nowy regulamin szkoleniowy? - Kluby mogłyby otrzymywać pieniądze za każdą uzyskaną licencję przez adepta sportu żużlowego. W oczy kłują kadłubowe składy drużyn startujących w DMPJ, więc można nagradzać drużyny, które wystawiają kompletne składy. Do tego można dołożyć nagrody za zdobywane medale w rozgrywkach juniorskich czy nawet liczbę zawodników w finale MIMP. Osobnym wątkiem są wychowankowie startujący w macierzystych klubach. Powtórzę, że wychowankowie, a nie juniorzy, którzy zmienili barwy klubowe. Takie przykłady można mnożyć. Rozwiązań jest mnóstwo, ale najważniejsza jest całkowita zmiana myślenia - podsumowuje.
Zobacz także:
Nowe wieści w sprawie Jabłońskiego
Skąd tyle licencji warunkowych?