Podsumowujemy listopadowe okienko w wykonaniu polskich klubów. Pod lupę bierzemy Betard Spartę Wrocław.
***
PLUSY
Zatrzymanie liderów. Nie byłoby upragnionego, piątego w historii klubu tytułu mistrzowskiego, gdyby nie bardzo mocne trio Janowski-Woffinden-Łaguta. Ich dalsze starty w stolicy Dolnego Śląska były tylko formalnością, biorąc chociażby pod uwagę, jak bardzo Woffinden zżył się z Wrocławiem, a Łaguta rzadko zmienia kluby.
Nie wiadomo, czy Artiom Łaguta w sezonie 2022 będzie równie rewelacyjny, ale też aktualny mistrz świata przyzwyczaił, że nie schodzi poniżej pewnego poziomu. To samo tyczy się Taia Woffindena i Macieja Janowskiego. Z taką trójką liderów wrocławianom łatwiej będzie bronić tytułu.
ZOBACZ WIDEO Szef polskiego żużla krytykuje regulamin SON. Trener kadry ma wątpliwości
Silniejsza formacja juniorska. Paradoks sukcesu Betard Sparty Wrocław polega na tym, że mistrzostwo Polski udało się wywalczyć w momencie, gdy nie dysponowała ona najmocniejszą parą juniorską. Co by nie pisać, to jednak Przemysław Liszka znajduje się co najmniej o poziom niżej niż chociażby Maksym Drabik. Dlatego przed sezonem 2022 celem działaczy było wzmocnienie formacji młodzieżowej. To się udało.
Na Dolny Śląsk, po wycieczce po innych ośrodkach, zawitał Bartłomiej Kowalski. Przed młodym żużlowcem nie lada wyzwanie. Tej jesieni chciało go pół PGE Ekstraligi i będzie on musiał udowodnić, że drzemie w nim spory potencjał. Jak dotąd, Kowalski nie miał wielu okazji do jazdy w lidze, więc jest to nieco zakup w worku.
Opcja na przyszłość. Gdy wydawało się, że kadra Betard Sparty na sezon 2022 jest w pełni skompletowana, klub zaskoczył i pochwalił się transferem Francisa Gustsa. Nie jest to duże zaskoczenie, bo młody Łotysz jeszcze w trakcie trwania rozgrywek sygnalizował chęć zmiany otoczenia. Jednak po drodze okazało się, że w PGE Ekstralidze nie będzie (przynajmniej na razie) juniora zagranicznego. Wtedy wydawało się, że Gusts do Wrocławia ostatecznie nie trafi.
Transfer Gustsa to inwestycja, na której wrocławianie na pewno nie stracą, mogą tylko zyskać. Jest też zgodna z polityką Andrzeja Rusko, by wynajdować "perełki" i dawać im szansę rozwoju. We Wrocławiu na szerokie wody wypłynął w ten sposób Daniel Bewley, wypromował się Gleb Czugunow, a i Max Fricke na dobre zadomowił się w czołówce światowej. Teraz ich drogą może pójść zawodnik z Łotwy. Jeśli przy tym powróci junior zagraniczny w sezonie 2023, to Rusko i Betard Sparta upieką dwie pieczenie na jednym ogniu.
MINUSY
Zmiany w sztabie. Jeśli wskazać jeden z atutów Betard Sparty w ostatnich latach, to na pewno stał się nim mocno rozbudowany sztab szkoleniowy. Z tego punktu widzenia, utrata Krzysztofa Gałańdziuka na rzecz Apatora Toruń może być zaskoczeniem. Tym bardziej że zdecydował się on na transfer do klubu, który najpewniej będzie jednym z głównych rywali wrocławian do tytułu mistrzowskiego. Piotr Mikołajczak stoi przed trudnym zadaniem w roli następcy Gałańdziuka, ale też jego rola w klubie ma być nieco inna.
Pocieszeniem w tej sytuacji dla wrocławian może być to, że w klubie udało się zatrzymać toromistrza Grzegorza Węglarza. Skoro liderzy Betard Sparty chcieli dalszej współpracy ze specem od przygotowania wrocławskiej nawierzchni, to Andrzej Rusko musiał stanąć na rzęsach, aby Węglarz wspólnie z Gałańdziukiem nie wybrał się do Torunia.
Czytaj także:
Iversen w Orle Łódź jest na życzenie trenera
Transferowe ostatki w polskim żużlu