Niedawno działacze klubów ekstraligowych dostali zapytanie w tej sprawie. O ile w przypadku najwyższej klasy rozgrywkowej do tak radykalnych zmian nie dojdzie zbyt szybko, o tyle przy organizacji rozgrywek U24 Ekstraligi w składach drużyn startujących w 2. Lidze Żużlowej może już brakować zawodników. Co zatem sądzi na ten temat trener jednej z drugoligowych drużyn, Paweł Baran?
- Zacznę od tego, że mamy w Polsce fajne zawody w klasie 250cc. Efekty tego pomysłu i tej idei są tak naprawdę widoczne, bo fajna grupa chłopaków ściga się już w "pięćsetkach". Są to m.in. Oskar Paluch, Krzysztof Lewandowski, w tej klasie zaczynali również Mateusz Jabłoński, nasz Piotrek Świercz, Wiktor Przyjemski, Paweł Trześniewski, itd. Oni wszyscy są z tej grupy - mówi.
- Oczywiście jest jakiś problem z młodzieżą. Myślę, że jeśli chodzi o projekt, związany z klasą 250cc, to w żużlu nie da się czegoś wymyślić dzisiaj i mieć efekty tego w ciągu dwóch lat. Pierwsze już są. W tym roku również miałem okazję być z chłopakami na zawodach w klasie 250cc. Kolejna fajna grupa się rozwija i oni za dwa lata będą mogli startować w lidze - przyznaje o organizacji turniejów dla młodszych zawodników, Paweł Baran.
ZOBACZ WIDEO Jakub Miśkowiak: Wejdziemy do czwórki i pokażemy jacy jesteśmy silni
Nasz rozmówca podkreśla również, że start juniora z zagranicy na pozycjach młodzieżowych w polskich drużynach był już kiedyś stosowany. Wówczas wycofano się z tego, a obecnie ponownie wraca się do tego tematu.
Ten scenariusz był już przerabiany
- Robimy zatem coś fajnego, po to, aby później w jakiś sposób to przyblokować. Czy to jest dobre rozwiązanie? Ja uważam, że nie, bo kiedyś przerabialiśmy już start jednego juniora obcokrajowca i było to zmieniane. Pojawiały się wówczas głosy, że nie mamy swoich chłopaków, a rozwijamy innych. Dlatego uważam, że powinniśmy się skupić na tym, nad czym pracujemy. Wiadomo, że jeśli takie rzeczy nie zdają egzaminu i nie przynoszą efektu, wtedy trzeba rozważyć każde rozwiązanie, ale sądzę, że teraz nieźle to wygląda i idzie to w bardzo dobrą stronę. Tym bardziej, że klasa 250cc cały czas się rozwija, bo jest w niej teraz trener Robert Kościecha. Dlatego zaczyna to funkcjonować właściwie - dodaje w rozmowie z WP SportoweFakty trener Unii Tarnów.
Jednym z uzasadnień chęci wprowadzenia możliwości startów zagranicznych zawodników na pozycji juniorskiej jest chęć uniknięcia sytuacji, w której przy brakach kadrowych w składzie meczowym muszą startować mało doświadczeni żużlowcy. Do takich sytuacji może dojść np. w przypadku kilku nakładających się kontuzji, co miało miejsce w sezonie 2021 i nie jest wykluczone w przyszłości. Działaczy PGE Ekstraligi można zatem chyba usprawiedliwiać tym, że chcą, aby w ich rozgrywkach startowali najlepsi zawodnicy.
- Zawsze możliwy będzie scenariusz, w którym dany przepis znajdzie zastosowanie. Nie ma złotego środka. Dania i Polska mają najlepsze szkolenie. To nie jest tajemnica, że w pozostałych krajach jest gorzej. Czy jednak znajdziemy dobrych juniorów, gdy naszym zawodnikom zabierzemy możliwość startów, a damy ją innym? W projekcie U24 Ekstraliga również będą dopuszczeni obcokrajowcy i pewnie chodzi o to, aby później mieli oni okazję do startów w rozgrywkach. Te zawody będą stricte szkoleniowe. Gdy ktoś w danym momencie chce podnosić swoje umiejętności, musi wystartować szczebel wyżej, z mocniejszymi rywalami. Podejrzewam, że stąd bierze się koncepcja, aby później obcokrajowców dopuścić do startów w lidze - wnioskuje Paweł Baran.
Istnieje przepis, pozwalający młodym obcokrajowcom startować w polskich rozgrywkach
Szkoleniowiec Jaskółek zauważa, że zawodnicy po "naborze" do nowych rozgrywek, które mają wystartować w Polsce w przyszłym sezonie, pozwoli im się rozwijać do pewnego momentu. Następnie mogą oni mieć problem z występami na wyższym poziomie, gdy będą wyraźnie odstawać od swoich rywali.
- Można podać przykład młodego Duńczyka, który ma 17 lat i co z nim za chwilę zrobimy? Damy mu szansę w U24 Ekstralidze, ale nie będzie miał możliwości, aby się rozwijać dalej, bo będzie blokowany przez nasz przepis? Na pewno jest to temat do dyskusji. Pytanie tylko, co chcemy osiągnąć. Docelowo jak najwięcej młodych zawodników ma się rozwijać, ale czy to uda się zmienić jednym przepisem? Oczywiście, gdy wejdzie to w życie, to po dwóch latach może okazać się, że to był zły pomysł. Myślę, że jeśli trzymamy się czegoś i przynosi to teraz efekty, to nie ma sensu tego zmieniać - podkreślił.
Nie należy zapominać, że młodzi zawodnicy z zagranicy, jeśli tylko ich poziom jest odpowiednio wysoki, mogą startować w polskich rozgrywkach. Przed sezonem 2021 stworzono regulację, pozwalającą na starty w podstawowym składzie tym, którzy ukończyli nie więcej niż 24 lata. Po zaledwie roku stosowania trudno wyciągnąć konkretne i ostateczne wnioski na ten temat.
U24 Ekstraliga to dobry pomysł
- Na pewno przepis o zawodniku do lat 24 jest jakąś furtką, żeby młodzi obcokrajowcy zostali wprowadzani w ten "głęboki świat" żużlowy. Dajmy też temu projektowi szansę, bo na razie obowiązywał on przez jeden sezon. Ciężko już powiedzieć, że jest on zły i nie wypalił. Na pewno ktoś, kto nie trafił z zawodnikiem "U24", zawsze powie, że jest to złe i "poronione", a ktoś inny przyzna, że ten pomysł był rewelacyjny. Myślę, że po roku ciężko wystawić kompleksową ocenę. Po prostu na pewne rzeczy trzeba poczekać - przyznał.
Czy zatem możliwość startów młodych zawodników zagranicznych w nowych polskich rozgrywkach i szansa na starty w składach podstawowych drużyn przez kilka kolejnych lat, nie są wystarczające?
- Na pewno U24 Ekstraliga jest takim wstępem do tego. Ten pomysł jest niezły, musi on po prostu być zrealizowany i po pewnym okresie zaobserwujemy, czy to idzie w dobrą stronę. Ja uważam, że tak, bo można podać wiele przykładów pokazujących, że im więcej takich jazd, tym większe zawodnicy robią postępy, idą do przodu i rozjeżdżają się.
Klub z Wrocławia pod pewnym względem wzorem do naśladowania
Przed laty w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce na pozycjach młodzieżowych startowali obcokrajowcy. Taką możliwość mieli m.in. Chris Holder, Darcy Ward, Tai Woffinden, Leon Madsen, Martin Vaculik, czy Emil Sajfutdinow. To nazwiska tych, którzy przedarli się do światowej czołówki. Czy jednak w tym wypadku, dając szansę rozwoju juniorom z zagranicy, nie przeszkodzi to w kształceniu młodych polskich zawodników? Czy może działacze polscy tym sposobem chcą "ratować światowy żużel"?
- Moim zdaniem nie jest tak, że my wymyślimy przepis i uratujemy żużel w innych krajach. Jak Polska ma ratować ten sport w Szwecji, czy pozostałych państwach, jak tam generalnie jest słabo z innymi zawodnikami? Pomysł jest taki, żeby wyłapać "perełki" i pomóc im osiągnąć sukces. Moim zdaniem dobrze do tematu podchodziła np. Sparta Wrocław. Oni od jakiegoś czasu budowali drużynę, do której nie ściągali gwiazd. Angażowali mało znanych zawodników, żeby im zaufać. Trafiali tam ci, którzy mieli mały bagaż doświadczeń. We Wrocławiu jeździli Max Fricke, Vaclav Milik, a nadal robią to Daniel Bewley i Gleb Czugunow - skomentował poczynania wrocławskich działaczy Paweł Baran.
To, do czego nawiązał nasz rozmówca, jest dowodem, że niektórzy potrafili osiągnąć wysoki poziom, nie korzystając z możliwości startów na pozycjach młodzieżowych (poza Czugunowem, który po przyjęciu polskiego obywatelstwa mógł to robić w sezonie 2020).
- Nie trzeba wymyślać przepisów, żeby tacy zawodnicy startowali w polskiej lidze. Po prostu taka była filozofia we Wrocławiu i oni wprowadzili w ciągu ostatnich kilku lat na światowy rynek żużlowy zawodników wysokiej klasy. Może nad tym też trzeba byłoby się zastanowić. Klub z Wrocławia zaryzykował. Budowali drużynę, pracowali ciężko na sukces i to przyniosło efekt. Nie zbudowali "dream teamu", cały czas utrzymywali ten trzon drużyny. Do postawienia "kropki nad i", trzeba zrobić coś więcej. Pozyskując Artioma Łagutę udało im się to w tym roku, ale bazowali na wcześniej sprawdzonych zawodnikach. Ich strategia zdała egzamin i się obroniła - dodał.
Start zagranicznego juniora to możliwość, a nie konieczność
O ile w przypadku PGE Ekstraligi start zagranicznych zawodników to ewentualna melodia przyszłości, o tyle głośno mówi się, że przy U24 Ekstralidze wprowadzenie tego przepisu w 2. Lidze Żużlowej może nastąpić już niedługo. Co zatem sądzi o tym trener drużyny, która w ostatnich latach nie miała problemów z młodzieżowcami i ma startować na najniższym szczeblu rozgrywek w Polsce?
- Można usłyszeć opinie, że będzie konieczny start juniora zza granicy. Trzeba jednak podkreślić to, że dopuści się taką możliwość, a nie będzie to przymus. Na przykładzie naszego klubu uważam, że jeżeli będziemy mieli swoich chłopaków, to pojedziemy nimi. Na pewno jest to rozszerzenie możliwości. Widzieliśmy w tym roku, że ciężko niektórym klubom byłoby nie posiłkować się "gośćmi", choć może nadal inni juniorzy jeździliby i mieli okazję się rozwijać. Gdy jednak w grę wchodzi walka o jakieś wyższe cele, to każdy poszukuje dodatkowej szansy - zauważył Paweł Baran.
W pewnych ośrodkach były rzeczywiście problemy z zakontraktowaniem dwóch młodzieżowców "na stałe". Według tarnowskiego trenera najważniejsze, aby na pozycjach juniorskich mieć odpowiednie rezerwy.
- Niektóre kluby posiłkowały się instytucją "gościa" i podejrzewam, że to idzie też w tą stronę, aby mieć zaplecze juniorskie. Dwóch, trzech młodzieżowców to minimum, a gdy jest czterech, to jest dobrze. Wiemy, jaki jest sport żużlowy. Przytrafia się jedna kontuzja i za chwilę na kolejny mecz klub nie ma jak wystawić składu i sklecić drużyny. Na pewno jest to pewnego rodzaju furtka. Wiemy natomiast, że w kolejnych rozgrywkach sporo młodych zawodników zostanie "zagarniętych" do tych "rezerw" ekstraligowych - zaznaczył Paweł Baran.
Inni chwalili polskie przepisy
Przed sezonem 2021 na Wyspach Brytyjskich wprowadzono przepis o "Wschodzących Gwiazdach". Pozwala on zająć dwa miejsca w składzie młodym, krajowym zawodnikom (niekiedy starszym niż 21 lat), na wzór przepisu, który w Polsce dotyczy pozycji młodzieżowych. Przed rozgrywkami Premiership nawiązał do tego m.in. trener kadry Australii i oraz szef żużla w Belle Vue Aces Mark Lemon, chwaląc polskie regulacje, które według niego pozwoliły zdominować Biało-Czerwonym rozgrywki juniorskie na światowym szczeblu. Czy zatem dopuszczenie możliwości startów zagranicznych młodzieżowców na pozycjach 6-7 i 14-15 nie osłabi w dalszej perspektywie polskiej reprezentacji na arenie międzynarodowej?
- To może się odbić. Ta zmiana może spowodować, że zaczną znikać Polacy, a pojawiać się obcokrajowcy. Coś za coś. Załóżmy, że większość zawodników w drugich drużynach stanowić będą Polacy, a do tego dojdą ci z klasy 250cc. To są naprawdę duże inwestycje i fajne pomysły, ale "wyprodukujemy" juniorów i co dalej? Zabierzemy im możliwość podnoszenia umiejętności i znowu zaczniemy się zastanawiać, czy może nie zmienić tego przepisu, bo mamy swoich zawodników, a ponownie oni nie jeżdżą?
Na koniec nasz rozmówca zauważył coś jeszcze. Według niego rozwiązanie, na temat którego prowadzone są dyskusje, wcale nie musi pomóc w rozwoju żużla w innych krajach. W niektórych z nich w ostatnich latach zanotowano wyraźny regres i z pewnością niezbędne są działania bezpośrednio w tych państwach, o ile nie jest już powoli za późno.
- To, że w tym momencie nie ma zbyt wielu Szwedów w polskich rozgrywkach, to nie jest wina Ekstraligi. Widzimy, co się dzieje w tym kraju. Tam jest kryzys z młodymi ludźmi. Sport żużlowy jest bardzo ciężką dyscypliną. To nie jest tak, że ktoś zacznie trenować, kupi motor i będzie wygrywał. Na to składa się wiele rzeczy. My nie rozwiążemy kłopotów Danii, Niemiec czy Szwecji. Po prostu nie ma tam zawodników i to stanowi problem. Jeśli inne kraje mają same u siebie kryzys, to jak my go zażegnamy? Wydaje mi się, że czasami na siłę chcemy uszczęśliwić innych - podkreślił na koniec rozmowy z WP SportoweFakty Paweł Baran.
Czytaj także:
Uderzył w polskiego sędziego. Właśnie przyszła kara
Kolejny zawodnik potwierdza zmianę klubu! "Jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu"