Żużel. Fatalne wieści dla byłego mistrza Polski. Spełnia się najczarniejszy scenariusz!

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Tomas H. Jonasson
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Tomas H. Jonasson

Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że są duże szanse na powrót Polonii Piła do ligowego ścigania już w przyszłym roku. Niestety nic z tego. W piątek marzenia pilan brutalnie zostały zweryfikowane.

Tego dnia miało miejsce spotkanie ludzi, którym zależy na reaktywacji ligowego ośrodka w Pile z przedstawicielami mediów. Tematem numer jeden były problemy ze stadionem i torem, gdzie przez drugi sezon nie działo się kompletnie nic.

Pojawili się m.in. Prezydent Miasta Piotr Głowski, dyrektor MOSiR-u Dariusz Kubicki, Grzegorz Piechowiak (minister, pełnomocnik rządu do spraw inwestycji zagranicznych) oraz ci, którzy mają podjąć się roli prowadzenia nowego klubu - Robert Sikorski oraz Zbigniew Leszczyński.

Konferencja rozpoczęła się od krótkiego przedstawienia problemów, z jakimi zmaga się urząd prowadzony przez Głowskiego, czyli m.in. mowa tu o starostwie, a także ludziach, którzy nie pomagają w tym, by żużel wrócił do grodu Staszica.

ZOBACZ WIDEO Jakub Miśkowiak: Wejdziemy do czwórki i pokażemy jacy jesteśmy silni

- Mamy sytuację, w której zamiast minimum przetargu na wykonawcę remontu jesteśmy w procesie odwoławczym jeżeli chodzi o dokumentację. W sierpniu MOSiR poprzez swojego przedstawiciela złożył w starostwie powiatowym wniosek o pozwolenie na budowę. Zostało ono oprotestowane przez jednego człowieka, który uważa, że wypowiada się w imieniu mieszkańców - mówi otwarcie Głowski, prezydent miasta.

Być może jeszcze w tym miesiącu lub dopiero w listopadzie odbędzie się samorządowe kolegium odwoławcze. Jednak może się okazać, że na tym spotkaniu również zabraknie wiążących decyzji, co może oznaczać skierowanie sprawy do sądu.

- Wydaje mi się, że nie zmieniamy sposobu zagospodarowania obiektu, ani nie wpływamy na pogorszenie się sytuacji, a odwrotnie, bo będzie lepiej i bezpieczniej, a może nawet i ciszej. To nie jest zmiana ze stadionu lekkoatletycznego na żużlowy, ale z żużlowego na żużlowy. To będzie w dużej mierze nowy stadion, ale zasady zostają te same - dodaje prezydent miasta, który w dalszej części wypowiedzi opowiada m.in. o działaniach przy centrum przesiadkowym w Pile, gdzie zarówno starosta, jak i wojewoda nie zgodzili się na wydanie zgody na budowę. Sprawa trafiła do sądu, a tam urząd miasta triumfował. Tyle, że stracono na to postępowanie rok czasu.

- Przed nami długie postępowanie jeżeli chodzi o wybór wykonawcy, bo to będzie zamówienie unijne i mówimy tutaj o naprawdę dużym kontrakcie. On musi być transparentny, a może zostać oprotestowany. Nie chcemy też narażać klubu na problemy, czyli zakontraktować ludzi nie mając wiedzy, kiedy będziemy mogli rozpocząć inwestycje. Nie chcemy narażać zawodników na kontuzje, bo zrobiony na prędko tor może skutkować wypadkami. Uzgodniliśmy wspólnie, że będziemy przygotowywać wszystko od strony formalnej jak najszybciej, bo zadeklarowano powołanie struktur klubowych niemalże natychmiast, my będziemy gotowi do startu z inwestycją zaraz po wydaniu pozwolenia, a jaki będzie zakres tego, co zobaczymy w przyszłym roku i czy motocykle wyjadą na tor podczas zawodów, to nie jesteśmy w stanie tego powiedzieć. Musimy mieć dokument ze zgodą - dodaje Głowski, który przy okazji apeluje do kibiców, aby tak jak zawsze, nadal głośno mówili, że chcą powrotu. Oczywiście w sposób zgodny z prawem.

Marnym, ale jednak pocieszeniem może być fakt, że nikt nie stracił zapału do reaktywacji żużla w Pile i co za tym idzie, we wszystkich osobach zaangażowanych w ten projekt dalej jest chęć dążenia do wyznaczonego celu. Na niekorzyść pilan działa jednak czas.

- Teraz jest okienko transferowe, teraz musielibyśmy położyć nawierzchnię, aby się uleżała i musiałoby się wydarzyć wiele rzeczy, których nie możemy zrealizować, bo nie mamy po prostu pewności, że w rozsądnym czasie to się uda - zauważa Głowski.

Podczas piątkowego briefingu przekazano również, że wsparcie dla pilan w walce o powrót deklaruje m.in. Piotr Szymański, który z życzliwością patrzy na poczynania w Grodzie Staszica, ale pewnych rzeczy wraz z GKSŻ nie przeskoczą.

Gdy jeden z dziennikarzy zapytał o tzw. deadline, czyli maksymalny czas, jaki dają sobie sternicy klubu na to, aby myśleć o lidze w sezonie 2022, głos zabrał Robert Sikorski. I tu niestety marzenia wielu mieszkańców Piły oraz fanów czarnego sportu w Polsce zostały skreślone.

- Żeby wystartować w przyszłym sezonie, to tor musi być ułożony już na jesień i to są zasady od lat. I zawodnicy, z którymi rozmawialiśmy mówią, że jeśli tak się nie stanie, że tor nie przeleży przez zimę, to oni na nim nie pojadą w obawie o zdrowie i życie. Każda drużyna, która by tu przyjechała, to zapewne od razu składałaby protest u komisarza toru i otrzymałaby zasłużonego walkowera. Nie chcemy też sytuacji, że po trzecim walkowerze nie sprzedamy biletów, bo będzie czwarty walkower. Na dziś nie ma toru i tyle.

- Trzeba być brutalnie szczerym i czas nie jest naszym sprzymierzeńcem i trzeba pogodzić się z tym, że w przyszłym roku nie pojedziemy. Jest szansa na turnieje, ale ja jestem realistą i nie do końca w to wierzę. Jeśli usypiemy tor na wiosnę, to ten tor tak naprawdę będzie w pełni gotów dopiero kolejnej wiosny - dodaje.

Ligowego żużla w Pile w 2022 roku znowu więc nie będzie. Pozostaje trzymać kciuki, aby to był już ostatni sezon bez Polonii.

Czytaj także:
Najpierw zbudowali duży biznes, teraz podbijają sportowe areny
Osiągnęli już historyczny wynik, ale mogą więcej

Źródło artykułu: